🦖 Czego Nie Wypada Robić W Armenii
Mistrzostwa Armenii w piłce nożnej mężczyzn (orm. Հայաստանի տղամարդկանց ֆուտբոլի առաջնություն, Hajastani tghamardkanc’ futboli arradżnut’jun) – rozgrywki piłkarskie, prowadzone cyklicznie – corocznie lub co sezonowo (na przełomie dwóch lat kalendarzowych) – mające na celu wyłonienie najlepszej męskiej drużyny w Armenii.
Netykieta – co wypada, a czego nie wypada robić w sieci? Seniorzy to całkiem duża grupa użytkowników internetu – nie boimy się już nowych innowacji, wiemy, jak sprawdzić najważniejsze informacje, skądś wziąć przepis, jak komentować posty na Facebooku i porozmawiać przez Skype. Czy jednak na pewno znamy zasady netykiety, czyli internetowego savoir-vivre? Przeczytaj i sprawdź się! Netykieta – co to jest? Zanim przejdziemy do konkretów – czym jest właściwie netykieta? Otóż jest to cały zestaw zasad, którymi powinni kierować się dobrze wychowane i kulturalne osoby – tyle tylko, że nie w rzeczywistości, a w sieci. Poznaj je i sprawdź, czy się do nich stosujesz. Szanuj innych. Obecnie bardzo dużo mówi się o hejcie w internecie. Ludzie piszą w sieci rzeczy, których nigdy w życiu nie odważyliby się powiedzieć komuś w cztery oczy. Nie idź tą drogą, nie bądź hejterem. Zachowuj się tak, jak zachowujesz się w prawdziwym życiu. Publikuj to, co ważne. Nie pisz na swojej tablicy na Facebooku, że właśnie spadł śnieg. Ludzie to wiedzą, mają okna. I wielu z nich uzna, że zaśmiecasz facebookową tablicę niepotrzebnymi treściami. Nie nadużywaj emotikonek. Czyli tych wszystkich minek, które mają zobrazować naszą agresją, radość, złość, zmęczenie, niedowierzanie, chorobę itd. Emotki są naprawdę ok, ale w przyzwoitych ilościach, tj. jedna, maksymalnie dwie. Nie pisz z włączonym caps lockiem. PISANIE WIELKIMI LITERAMI ODBIERANE JEST W INTERNECIE JAKO NIEPRZYJEMNY KRZYK. Warto to zapamiętać – w przeciwnym razie ktoś prędzej czy później zwróci ci uwagę. Pisz zgodnie z zasadami interpunkcji oraz ortografii. Nie chodzi o to, że nagle musisz stać się teraz wybitnym polonistą – pisz tak, aby być zrozumianym przez innych. Chodzi nie tylko o błędy ortograficzne, ale i bardzo irytujące zapominanie o czymś tak istotnym jak… przecinki. Bez nich twoja wypowiedź, nawet najbardziej sensowna, stanie się po prostu niezrozumiałym bełkotem. Nie przywłaszczaj cudzych treści. Nie możesz, ot tak, skopiować sobie zdjęcia ze strony blogerki i wstawić go na swojej stronie albo na swojej tablicy na Facebooku. Takie postępowanie dla wielu użytkowników równe jest kradzieży, a i rzeczywiście może skończyć się w sądzie. Zwroty grzecznościowe pisz wielką literą. Tak, jak w liście czy sms-ach. Pisząc „Ci”, „Tobie”, „Ciebie” itp., używaj wielkich liter. To oznaka szacunku do rozmówcy. Nie zapraszaj do znajomych osób, z którymi żyjesz w oficjalnych stosunkach. Choćby swojego szefa, dentystki czy pani kasjerki z Biedronki. Uznawane jest to za niegrzeczne zachowanie. Do listy znajomych zapraszaj… znajomych. Pisząc maila, napisz konkretny temat. Wysyłanie wiadomości mailowej bez tytułu nie jest zbyt grzeczne – zwłaszcza, gdy chodzi o oficjalne relacje. Użyj zwrotu: „W sprawie reklamacji” albo np. „W sprawie urlopu”. Pisz: „dzień dobry” i „do widzenia”. Dotyczy to przede wszystkim e-maili. Wiadomość bez powitania i pożegnania świadczy o niskiej kulturze nadawcy. A to przecież nie kosztuje wiele wysiłku, prawda? Bez łańcuszków. „Jeśli prześlesz tę wiadomość do 30 osób, spełni się jedno twoje marzenie” – nigdy nie wysyłaj tego typu wiadomości swoim znajomym. Te tzw. „łańcuszki” uznawane są za śmieci, którymi żadna kulturalna osoba nie zaśmieca skrzynek innych ludzi. Nie wrzucaj zdjęć osób trzecich bez ich zezwolenia. Czy wiesz, kogo w znaczącym stopniu dotyczy ten zarzut? Babć! Chętnie chwalą się wnukami i mają ochotę pokazać je całemu światu, ale nie powinny tego robić bez zgody rodziców maluszka. Nieważne, jakie masz z nimi relacje i jaki masz stosunek do obecności w sieci – jeśli oni mówią, że sobie tego nie życzą, to po prostu nie wolno ci tego robić. Nie spojleruj. Jeden z największych grzechów, czyli zdradzanie zakończenia albo ważnego elementu filmu/książki w dyskusji na temat danej produkcji/pozycji. To niegrzeczne, niekulturalne i po prostu zupełnie bezmyślne… a i tak wiele osób czerpie z tego satysfakcję. Netykieta – zachowuj się dokładnie tak, jak w prawdziwym życiu Jeśli nie wiesz, czy coś wypada, czy też nie, zastanów się, czy zachowałbyś/-łabyś się tak w realnym życiu. Na pewno będzie to dla ciebie bardzo cenną wskazówką!
Sprawdź, co wypada, a czego nie wypada robić na pogrzebie. Pogrzeb jest jedną z najbardziej stresujących uroczystości, w jakich można uczestniczyć. A im bliżej byliśmy związani ze
olivkachceschudnac Dołączył: 2012-03-13 Miasto: Warszawa Liczba postów: 222 27 kwietnia 2012, 21:33 zastanawiam się ... puszczacie bąki ? zdarza Wam się beknąć ? i tym podobne ? myślicie, że to ma wpływ na jakoś związku ?mój np jak siedze na klopie potrafi mi wejść do lazienki i sie goli w tym czasie, ja mówie, ze robie kupe a on, ze nie szkodzi a potem gada, ze mu śmierdzi ... i sie śmiejekiedyś chciał się kochać nawet podczas okresu , ale zawsze przebiera śmieci z kosza, bo ma hopla na puncie segregacji i posegregował moje tampony od tego czasu podczas krwawienia sie nie zbliża, ale mówiłam nikt mu nie kazał odwijać z papierków, vo to cukierki ? ;-pwiadomo jak sie ze sobą mieszka to sie ludzie przyzwyczajają, a myslicie, ze jak na jakis czas wyprowadza sie od siebie to może byc tak jak na początku ? wiedzy o co mi chodzi ..,. czy juz zawsze choćby nie wiadomo co się stało, jak by sie spotkało ta osobe po kilku latach na ulicy to ten człowiek nie jest nam obcy ? powiedzcie, ze wiecie o co mi chodzi, bo nie umiem tego lepiej wytłumaczyc :) Edytowany przez olivkachceschudnac 27 kwietnia 2012, 21:37 Dołączył: 2010-04-14 Miasto: Liczba postów: 947 27 kwietnia 2012, 23:18 Rety kitty104 masz oblesy jakis porno myslalam ze ja:)dopiero jak to napisalas to zauwazylam:)Co do zwiazku,no zyjac ze soba,trudno zeby sie nie zdazyla jakas wpadka:)Ale generalnie pozory sprawiamy;) A umalowac paznokcie w ostatnich 2 miesiacac ciazy to rzecz niewykonalna, w kazdym razie ja mialam takiego beca ze nie siegalam:D Dołączył: 2009-10-20 Miasto: - Liczba postów: 3620 27 kwietnia 2012, 23:34 U nas bez skrępowania . Czasem jest śmiechu co niemiara! Wiadomo, że z "bączkami" różnie to bywa - zdarza się! I nie ma żadnego "fuuuj" tylko np. "czuję kapustkę... czy to groszek?". Sytuacje "on się goli ona sika" są na porządku dziennym i nie widzę w tym nic złego. Skoro sypiam z mężem, a seks raczej nie jest najczystszą sprawą pod słońcem to dlaczego mam się przy nim nie wysiusiać jak mi się bardzo chce? Z goleniem to różnie bywa, raz mnie golił pod pachami, bo miałam rękę w gipsie, a jakoś trzeba było. Paznokcie w stopach też mi malował - tym razem miałam nogę w gipsie . A jak raz miałam grypę żołądkową i siedziałam z miednicą na kibelku, bo mnie darło na dwie strony, to podawał mi tabletki, przynosił herbatki i odgarniał włosy z czoła "żeby się nie popaprały". I nie usłyszałam ani raz "fuuuj" tylko "słodka jesteś nawet jak rzygasz..." . Kocham męża i nie brzydzę się nim - nawet jak pierdnie. A na starość mamy taką wizję: ja stukilowa baba na wózku, bo się ruszyć nie mogę i on chudy dziadek z kleksem na gaciach pchający wózek... Zawsze nam to humor poprawia. Zestarzejemy się i będziemy się sobą opiekować nawet jak któreś sobie beknie . Edytowany przez studentka1986 27 kwietnia 2012, 23:39 ChceZmienicSwojeZycie 27 kwietnia 2012, 23:35 Mieszkam ze swoim chlopakie i nie wyobrazam sobie nie walac puli albo sie zbekac przy nim. Jakbym miala wstrzymywac to od tych gazow pod koniec dnia bym pod sufitem latala. Jak on sie kapie a chce mi sie sikac to bez problemu ale znowu nie zbufce sie przy nim bo zazwyczaj strzelam miny hahahahahaOgolnie nie wstydzimy sie niczego ja latam po domu nago on tez i jest dobrze. A czego sie wstydzic??? wszyscy sa tacy sami i mamy takie same potrzeby. Edytowany przez ChceZmienicSwojeZycie 27 kwietnia 2012, 23:39 asiorek1982 27 kwietnia 2012, 23:39 jestem 12 lat w związku z tym samym facetem,nie załatwiam sie przy nim i generalnie strefa kiblowo łązienkowa nie jest w naszym związku jakos specjalnie zauważana ,bynajmniej mi wydaję się że pewne sprawy powinny jednak zostać w pewnym powiedzmy niedopowiedzeniu bekanie ,bąki raczej sie zdarzaja i nikt z tego powodu w histerie nie w pada ,ale gdyby zaistniała okolicznośc w której musialabym się załatwić przy swoim mężu ....hmmm...sama nie wiem ...pewnie musialabym i już odnośnie innych spraw to porodzie mój mąz mnie smarował w okolicach szwów na kroczu ponieważ ja sama tego nie mogłam robić,aaa noi była raz sytuacją gdy połamały go korzonki do tego stopnia że nie mógła się ruszać i zaaplikowałam mu czopka przeciwbólowego,nie widzę w tym nic nadzwyczajnego,samo życie,chociaż na początku związku faktycznie już sam fakt że on poczuje rano odorek z mojej buzi wydawal mi się nie dopomyślenia! Dołączył: 2010-01-03 Miasto: Panama Liczba postów: 10673 27 kwietnia 2012, 23:44 dlamnietez napisał(a):ale dłubanie w nosie , pierdzenie, bekanie i sprawy związane z wc raczej nie należą do pożądanych w związku moim że każdy sie załatwia..ale czy musimy to robić w swoim towarzystwie?? Zgadzam się. Moim zdaniem takie przesadne oswojenie się ze sobą zabija wzajemną atrakcyjność partner nie musi oglądać tego co robię za drzwiami łazienki, ja w jego fizjologię też nie rzeczy, choć ludzkie są po prostu.. śmierdząca, a smród i związek nie pasują mi do siebie. Dołączył: 2006-08-30 Miasto: Far Far Away Liczba postów: 14539 27 kwietnia 2012, 23:46 jestem 6 lat w zwiazku, z czego prawie 2 po poczatku byla pelna kultura, zadnego bekania, pierdzenia itd..po jakims czasie wiadomo, ze zaczelismy czuc sie swobodniej ze soba i zdarzaja sie i baki i bekanie, ale kiedy moj maz robi to z premedytacja, bo wie, ze mnie to irytuje, dostaje ochrzanco do korzystania z wc, to preferuje calkowita intymnosc i odosobnienie, bez wzgledu na to czy chodzi o siku czy grubsza sprawe. czasem zdarzy sie, ze w zartach jedno powie do drugiego np."tataaaaa, kupa" albo maz wraca z pracy i pyta: "byla kupa". ja na to "moja czy corki?" ( mamy niemowle w domu ) i tyle, bez wdawania sie w do zmieniania wkladek/podpasek/tamponow, uwazam, ze nie jest to najprzyjemniejszy widok dla mezczyzny i nie robie tego przy nim. co najwyzej poprosze o przyniesienie do lazienki, gdy zapomne zabrac itd.. nawet po porodzie, gdy maz pomagal mi sie kapac w szpitalu pod prysznicem, kazalam sie mu odwrocic, choc on dzielnie chcial mi pomoc i byl przygotowany na rozne chodzi o malowanie to nie mam oporow, czasami maluje sie przy nim. golenie nog..hm.. chyba nie zdarzylo sie, zeby mi przy tym towarzyszyl, choc byl przygotowany na ewentualna pomoc przed porodem, na szczescie mimo wielkiego brzucha, dalam rade golic sie sama do samego konca a nawet pomalowalam paznokcie u stop przed porodem:)reasumujac: uwazam, ze nie ma co udawac, ze ja jako kobieta nie puszczam bakow, nie robie kupy, nie bekam itd. jestem czlowiekiem, mam potrzeby fizjologiczne i robie to samo co facet, z tym,ze najczesciej my sie bardziej hamujemy. uwazam, ze calkowite odslanianie sie przed soba, to przesada. warto zachowac pewne sprawy tylko dla motyw z podpaskami i tamponami na wierzchu to dla mnie przesada. to zwykly brak kultury. nie wiem jak u Was, ale gdy ja dostalam pierwsza @, mama powiedziala mi od razu, ze zmieniajac podpaske czy cos innego, nalezy zawinac ja w papier tak, by otwierajac kosz nikt nie musial ogladac jej zawartosci. robie tak od kilkunastu lat, ale prawda jest tez taka, ze w lokalach, na uczelni, w miejsach publicznych, najbardziej zasyfionymi lazienkami sa niestety te damskie.. taka dygresja mnie naszla. ChceZmienicSwojeZycie 27 kwietnia 2012, 23:51 wb1987--- z toaletami to sie zgodze , w damskich toaletach to jeden wielki syf, sledzie wszedzie leza z krwia na wierzchu. Mnie mama takze uczyla tak jak ciebie. Dołączył: 2006-08-30 Miasto: Far Far Away Liczba postów: 14539 27 kwietnia 2012, 23:56 sledzie- tego okreslenia to nie slyszalam ja tylko na wielkie podpachy poporodowe mowilam "narty" Dołączył: 2010-05-10 Miasto: Mauritius Liczba postów: 21814 27 kwietnia 2012, 23:59 asiorek1982 napisał(a): mi wydaję się że pewne sprawy powinny jednak zostać w pewnym powiedzmy niedopowiedzeniu O to jest dobre slowo. wiec u mnie kupka,tampony,wkladki i podpaski sa wlasnie w strefie niedopowiedzenia. A tajemnica jest makijaz (delikatny bo delikatny ale po co on ma to wiedziec:D). Dołączył: 2007-08-27 Miasto: Hamak Liczba postów: 10059 28 kwietnia 2012, 00:15 ja bekałam i pierdzialam i moj to samo ale kupy bym przy nim nie zrobila chociaz czasem dla jaj otwieral drzwi do lazienki zeby mi sie glupio zrobilo:Ppodziwiam a jednoczesnei żal mi kobiet ktore nie sa w stanei na tyle sie wyluzowac przy faceci zeby nawet beknac.
Ambasada RP zamieściła w mediach społecznościowych mały „poradnik" mówiący o tym, czego pod żadnym pozorem nie robić w Chorwacji i jak zachować się w sytuacjach zagrożenia. 123RF.com
olivkachceschudnac Dołączył: 2012-03-13 Miasto: Warszawa Liczba postów: 222 27 kwietnia 2012, 21:33 zastanawiam się ... puszczacie bąki ? zdarza Wam się beknąć ? i tym podobne ? myślicie, że to ma wpływ na jakoś związku ?mój np jak siedze na klopie potrafi mi wejść do lazienki i sie goli w tym czasie, ja mówie, ze robie kupe a on, ze nie szkodzi a potem gada, ze mu śmierdzi ... i sie śmiejekiedyś chciał się kochać nawet podczas okresu , ale zawsze przebiera śmieci z kosza, bo ma hopla na puncie segregacji i posegregował moje tampony od tego czasu podczas krwawienia sie nie zbliża, ale mówiłam nikt mu nie kazał odwijać z papierków, vo to cukierki ? ;-pwiadomo jak sie ze sobą mieszka to sie ludzie przyzwyczajają, a myslicie, ze jak na jakis czas wyprowadza sie od siebie to może byc tak jak na początku ? wiedzy o co mi chodzi ..,. czy juz zawsze choćby nie wiadomo co się stało, jak by sie spotkało ta osobe po kilku latach na ulicy to ten człowiek nie jest nam obcy ? powiedzcie, ze wiecie o co mi chodzi, bo nie umiem tego lepiej wytłumaczyc :) Edytowany przez olivkachceschudnac 27 kwietnia 2012, 21:37 Dołączył: 2012-02-08 Miasto: Liczba postów: 563 28 kwietnia 2012, 10:42 . Dołączył: 2011-11-17 Miasto: Golgota Liczba postów: 929 28 kwietnia 2012, 10:45 Ja prawie od początku przy wszystkich swoich chłopakach....bekałam jak można tak to nazwać :D to nie były takie chamskie beki tylko delikatne odbijanie ;) przy obecnym mężu długo się krępowałam, ale on jakoś sam zaczął i tak się kręci. Ja oprócz tego nie robię nic innego, (ponoć czasami puszczam bąki w nocy jak śpię;p) ale mój nie krępuje się z niczym, beka, pierdzi, dłubie w nosie, mówi idę kupkę itd. Na początku się z tego śmiałam ale było mi z tym źle bo nie byłam przyzwyczajona do takiego zachowania, ba nawet się lekko wstydziłam. Ale jak pojawiło się dziecko to już mi wszystko jedno co robią oboje :D To że (przysłowiowo) piernie nie wpływa na to czy Go kocham czy nie, a skoro musi......Czasem robi to specjalnie ;P Poza tym do łazienki mu nie wchodzę (chyba że specjalnie jak robi grubszą sprawę to stanę pod drzwiami i mówię 'CO ROBISZZZZ????' xD), on mnie też, razem się tylko kąpiemy ;) Mamy oboje do siebie duży dystans ;) Poza tym teraz jak przytyłam to nie biegam już na golasa przed nim bo się wstydzę, i zawsze pyta czemu się kamufluję ? Bo jestem grubą świnką - odpowiedź ;) W czasie okresu się kochamy jak mamy oboje ochotę, bo nie jest to przeszkodą ;) To zależy wszystko od partnera :P Czy jest 'swojsko' czy wysoka kultura non toper ;p Edytowany przez MlodaMama90 28 kwietnia 2012, 10:50 Dołączył: 2012-02-08 Miasto: Liczba postów: 563 28 kwietnia 2012, 10:56 popieram:)my nawet kapiemy sie razem:)) KoPiKo83 28 kwietnia 2012, 11:25 jak w zwiazku pierdzicie i bekacie to znak ze zwiazek wszedl juz na wyzsze tory, czyli spowszednienie hehe mnie troszke zszokowalo jak kolezanka mi ostatnio oznajmila ze jej malzonek sprawdzal jej czy to cos co ja tam w tylku pali to hemoroidy Quiero 28 kwietnia 2012, 11:37 Niektóre Wasze wypowiedzi/zachowania są po prostu chore. Może teraz jest "zabawnie" ale po jakimś czasie albo Wy, albo Wasi partnerzy zdają sobie sprawę z tego, że nie mają przy sobie atrakcyjnej kobiety, tylko kumpla, który beka, pierdzi i sra. Trzeba zachować swoją atrakcyjność i dbać o siebie i o związek! Czy to nie dziwne, że poznaje Was jako piękną i wychowaną kobietę, a po paru latach zamieniacie się w babę, która beka, sra, pierdzi itd. Początkowo może tego nie zauważyć, jest z pozoru ok. Ale jak się jakaś lalunia obok niego zakręci to zda sobie sprawę z tego, że Wy go już nie pociągacie, tylko ONA. To samo jest w druga stronę- teraz Was facet pociąga, a później zauważycie, że to co było zniknęło. Dlaczego przy pierwszej randce nie bekałyście itd? Bo to niekulturalne? A po ślubie jest to kulturalnym? Zastanówcie się co robicie-albo się jest kulturalnym, albo nie. Nie nakładajcie na siebie masek, które po ślubie zdejmujecie. Edytowany przez Quiero 28 kwietnia 2012, 11:38 dziabaducha 28 kwietnia 2012, 11:42 ta, ta, gdybym nie byla atrakcyjna to by nie stal dzien i noc. Dołączył: 2012-02-04 Miasto: Uk Liczba postów: 879 28 kwietnia 2012, 11:42 seks w trakcie okresu - nie, bo ja nie cierpię. sikanie - zdarza się, że na jakimś spacerze muszę w krzaki to daleko nie odchodzę, bo zwyczajnie się boję ;) w domu nie. kupa - nie. bekanie - zdarza się i mi i jemu. Oboje mamy chore żołądki więc to normalne, że może się wymksnąć, ale kulturalnie przepraszamy - jemu się zdarza, mi póki co nie ;) Chociaż podejrzewam, ze w nocy się w trakcie jak on się goli, wspólne mycie zębów itp - tak, nie mamy z tym się moje - - tak, bez problemu. Zawsze maluję się w pokoju albo przy otwartych drzwiach łazienki. Pamiętam jak kiedyś przed imprezą w obcym mieście (dom pełen znajomych) malowałam się przy otwartych drzwiach, a moi koledzy z podziwem stwierdzili, że nigdy nie widzieli seksowniejszej kobiety niż ja w trakcie malowania rzęs :) kamciaa1012 28 kwietnia 2012, 12:02 ja tam się nie krepuję przy moim, on przy mnie też nie :)"nic co ludzkie nie jest nam obce" :D Chloe. 28 kwietnia 2012, 12:10 Mieszkam z moim facetem już 2 rok to się przepadam za akcentowaniem swoich procesów fizjologicznych. Wiadomo, jak mieszka się razem to trudno udawać, że się nie robi kupy, nie puszcza bąków, nie beka itp. Ale nie wiedzę powodu, by robić to ostentacyjnie w obecności partnera. Wolę się hamować, wyjść do toalety i zamknąć drzwi. Zdarzało mi się sikać gdy TŻ się kąpał, jemu z resztą też, ale myślę że po pewnym czasie to raczej norma:)Z racji zdrowego odżywiania i ogólnie dobrego trawienia nie mam problemów z uciążliwymi i wyjątkowo nieprzyjemnymi gazami, ani też z "toksyczną" kupą, więc załatwianie potrzeb z dala od zasięgu wzroku i słuchu TŻ niewiele mnie kosztuje. apocalyptica 28 kwietnia 2012, 12:12 Dla mnie bekanie jest normalne- zaczęliśmy na woodstocku, od wtedy nie krępujemy się z tym :DAle reszta to dla mnie nadal jakaś bariera ;)
Co wypada, a czego nie wypada robić na cmentarzu, nie tylko 1 listopada w Dniu Wszystkich Świętych czy 2 listopada w Dzień Zaduszny? Co zdecydowanie nie jest w dobrym tonie, a za co można dostać mandat? Wielu odwiedzających groby "od święta", często o tym zapomina, traktując taką wizytę
Choć kolejny rok dopiero się rozpoczął, wiele osób już planuje wiosenny i letni wypoczynek. W 2018 roku Turcja odzyskała zaufanie turystów i mocną pozycję na rynku, więc prawdopodobnie wielu z nas również w 2019 spędzi swoje wymarzone wakacje właśnie tam. Czy wyjeżdżając do Turcji wiecie jednak, jakie są tam zwyczaje? Co wypada, a czego nie wypada? Na podstawie moich tureckich doświadczeń wybrałam pięć zachowań, których zdecydowanie powinniśmy w tym kraju unikać. 1. Publiczne okazywanie sobie namiętności Trzymanie się za ręce i całowanie na ulicy? W Polsce rzecz normalna, w Turcji niekoniecznie. W sprawach damsko-męskich trzeba w tym kraju zachować pewną powściągliwość, przynajmniej jeśli chodzi o widok publiczny. I nie chodzi tu o jakiś wyimaginowany islamski nakaz- wymaga tego po prostu elementarna kultura. Oczywiście w kurortach inaczej się na to patrzy, bo miejscowi nastawieni są na zysk z turystów, więc nawet przy ich bardzo swobodnym zachowaniu nie będą robić afery, ale na ulicy przeciętnego tureckiego miasta obściskiwanie się i całowanie jest dowodem wyjątkowo złego wychowania. Przy okazji- odradzam też uśmiechanie się do osób płci przeciwnej lub patrzenie im w oczy. W naszym rozumieniu może to być nic nie znaczący grzecznościowy gest, ale w Turcji takie zachowanie przyjmowane jest za zachętę do nawiązania bliższego kontaktu. 2. Wydmuchiwanie nosa Ten punkt był dla mnie wielkim zdziwieniem i niestety sama nie uniknęłam tutaj faux pas. W Turcji mianowicie publiczne wysmarkanie się jest dowodem wyjątkowego chamstwa. To gest przynajmniej tak samo niegrzeczny, jak u nas publiczne splunięcie. Wydmuchanie nosa np. przy stole w restauracji, nawet jeśli będzie bardzo dyskretne, ściągnie na nas oburzone spojrzenia Turków. Więc jeśli macie pecha i dopadnie Was katar, wydmuchiwanie nosa zostawiajcie na czas wizyty w toalecie. Bardzo dyskretnie trzeba się również obchodzić z wykałaczką, co prawda nie jest ona obłożona całkowitym kulturowym banem, ale w razie konieczności użycia upewnijcie się, że robicie to naprawdę subtelnie. 3. Ubiór Wbrew stereotypom, Turcja nie jest krajem ortodoksyjnie islamskim i na ogół nikt nie będzie zwracał uwagi na to, w co jesteśmy ubrani (pisałam o tym TUTAJ). Jest tu jednak kilka wyjątków. Niestosowny ubiór, czyli spódnice/spodnie nie sięgające kolan, bluzki nie zakrywające ramion, wyzywające dekolty, topy odkrywające brzuch, na pewno uniemożliwi nam wizytę w meczecie, niechętnie będą też na nas patrzeć w urzędach czy środkach komunikacji. Przy wizycie w meczecie obowiązkowe jest także zdjęcie obuwia oraz w przypadku kobiet nakrycie głowy chustą. 4. Robienie zdjęć Wiadomo, że turysta ma to do siebie, że chce jak najlepiej udokumentować swój wyjazd. Robimy więc dziesiątki fotek, uwieczniając pogodę, zabytki, siebie na ich tle... Pamiętajmy o tym, że w Turcji są dwie kategorie osób, którym absolutnie zdjęć robić nie powinniśmy. Są to po pierwsze wszelkiego rodzaju funkcjonariusze mundurowi (policjanci, wojskowi, żandarmi), którzy z zasady zdjęć nie lubią (szczególnie, gdy są akurat w trakcie czynności służbowych) i mogą spowodować kłopoty. Po drugie portretowych zdjęć nie robi się muzułmańskim kobietom w hidżabach lub burkach- chyba, że wyrażą na to zgodę. Szczególnie w małych miejscowościach koniecznie trzeba o tym pamiętać, bo możemy narazić się na nieprzyjemności ze strony lokalnej społeczności. 5. Stosowanie europejskich kanonów uprzejmości Czy wiecie, że przepuszczenie kobiety w drzwiach w Turcji uznane może zostać za brak męskości i zachowanie typowe dla tchórza? Tutaj inaczej pojmuje się role w społeczeństwie! Kobieta jest istotą delikatną, więc mężczyzna ma za zadanie ją chronić, a zatem szarmancki pan pójdzie przodem, aby utorować drogę i sprawdzić, czy za drzwiami nie czyha niebezpieczeństwo. W wielu kręgach dowodem złego wychowania jest też podawanie ręki kobiecie podczas przywitania, bo jest to spoufalanie się i naruszenie jej strefy osobistej, zarezerwowanej tylko dla rodziny. Mało tego, postawienie jej na równi z mężczyznami jest dla niej ujmą, bo świadczy o tym, że nie doceniamy wyjątkowości kobiecej natury. Warto mieć na uwadze te zasady, gdy podczas wyjazdu do Turcji mamy do czynienia z ludnością lokalną. Mam nadzieję, że tych kilka informacji przyda się Wam podczas najbliższego wyjazdu do Turcji. A może już tam byliście i macie jeszcze inne podpowiedzi? Koniecznie dajcie znać!
Nie ma potrzeby angażowania się Rosji w konflikt wokół Górskiego Karabachu, teraz problemem jest wykluczenie z niego Turcji – przekonywał w poniedziałek prezydent Armenii Armen Sarkissian. Jak poinformował w poniedziałek prezydent Armenii Armen Sarkissian na antenie telewizji France24, nie ma powodu dla którego jego kraj miałby prosić Rosję o zaangażowanie się w konflikt
Co jest największym faux-pas we Włoszech? Czy wypada zamówić keczup do pizzy albo wytrzeć talerz chlebem? Jak nie przepłacić we włoskim barze? Co to jest coperto i servizio? Dlaczego Włosi zapytani o drogę soczyście przeklinają? Czy każdy dottore jest faktycznie doktorem? I czemu wszyscy się tu ciągle ściskają i całują? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziesz w tym artykule! Jak mawiają Włosi – kiedy jesteś w Rzymie, rób jak rzymianie. Mimo że Italia to kraj bliski nam, Polakom, zarówno w sensie geograficznym, jak i emocjonalnym, to jej mieszkańcy mają różne zwyczaje i dziwactwa, które mogą śmieszyć. Czasem mogą być też kosztowne i to zarówno pod względem wizerunkowym, jak i finansowym. Warto byś na wizytę w słonecznych Włoszech był odpowiednio przygotowany. Włoskie powitanie, czyli grzeczność na co dzień i od święta Buongiorno! (wł. dzień dobry) – takim gromkim, serdecznym zawołaniem witają się Włosi. Mówią sobie dzień dobry zawsze i wszędzie. Nawet jeśli się nie znają, ale spotkają się wzrokiem, to już jest dobry powód, żeby życzyć sobie miłego dnia. Nigdy nie burczą pod nosem, wypowiadają to powitanie często i z uśmiechem na twarzy. Jeśli spotkają się kolejny raz tego samego dnia, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby znowu się pozdrowić. I często mnie pytają, dlaczego Polacy nie mówią dzień dobry. No właśnie, dlaczego? Drugim magicznym słowem jest oczywiście dziękuję – grazie. Jeśli dodamy do tego jeszcze uśmiech, to sympatię Włochów mamy zagwarantowaną. Czy widziałeś kiedyś jakie gesty towarzyszą włoskiemu powitaniu? No właśnie, panie z jednej z moich grup nie widziały. I gdy zobaczyły pierwszy raz na Piazza Citta Leonina, małym placyku koło Watykanu, sporą grupę policjantów, którzy podchodząc, witali się z pozostałymi, całując ich w oba policzki, były bardzo zaskoczone tymi „czułościami”. Włosi są bardzo wylewni i witając się, podają sobie rękę i całują w oba policzki, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Dla nich to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Niewiele też trzeba, żeby na takie serdeczne powitanie czy pożegnanie zasłużyć. Innym razem, gdy mój autokar został zatrzymany na autostradzie do rutynowej kontroli, karabinierzy zebrali wyrywkowo kilkanaście paszportów do sprawdzenia i poprosili mnie, żebym podeszła z nimi do radiowozu. Oni sobie sprawdzali dokumenty i cały czas rozmawiali ze mną – takie tam pogaduchy o życiu. Po skończonej kontroli oddali mi paszporty, odprowadzili do autokaru i… wycałowali na pożegnanie! Po powrocie do autobusu wszyscy byli bardzo zdziwieni, gdy dowiedzieli się, że owi policjanci wcale nie byli moimi dobrymi znajomymi. Obserwowanie Włochów, ich zwyczajów, poznawanie ich filozofii życia to wielka przyjemność i prawdziwa radość. Poza tym od Włochów można się naprawdę wiele nauczyć, jeśli chodzi o celebrację zwykłego, codziennego życia. I to daje równie wielką satysfakcję, jak zwiedzanie zabytków i podziwianie krajobrazów. PRZY WŁOSKIM STOLE Parmezan, ketchup i chleb To będzie krótka historia o największych kulinarnych faux-pas, jakie można popełnić we Włoszech. Na co dzień bardzo otwartych i grzecznych Włochów dwie rzeczy mogą wytrącić z równowagi i na pewno nie zasłużą na wyrozumiałość. Pierwszy fatalny nietakt to rzecz powszechnie znana – nie prosi się o ketchup do pizzy. Drugi, jeszcze gorszy, dzięki któremu zostaniemy uznani za kulinarnych ignorantów to poproszenie o parmezan do dań rybnych. Wbrew pozorom i powszechnie panującej opinii, Włosi nie sypią parmezanu garściami do wszystkiego… Warto przy okazji wspomnieć, że parmezanu (sera z mleka krowiego) używa się na północy Włoch. Od Toskanii na południe powszechnie używa się pecorino, czyli sera owczego. Natomiast dopuszczalny jest zwyczaj – im dalej na południe, tym bardziej naturalny, który u nas uchodzi za nieelegancki, mianowicie można, a nawet trzeba chlebem wyczyścić talerz z sosu. Dobry sos nie powinien się zmarnować. Zwyczaj ten po włosku nazywa się fare la scarpetta, co zawsze rozśmiesza Polaków. Kiedy nie pić cappuccino? Włosi są narodem niezwykle sympatycznym, otwartym i z reguły nie obrażają się na cudzoziemców za ich dziwactwa w stylu cappuccino pite popołudniem. Picie tego rodzaju kawy do pizzy czy obiadu już im się za bardzo w głowie nie mieści i może zostać skwitowane co najmniej jakimś grymasem, wyrażającym brak aprobaty. Cappuccino jest kawą słodką ze względu na mleko i zdecydowanie śniadaniową. W klapkach przy kolacji? Jedzenie jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu każdego Włocha. Moja przyjaciółka, rodowita Włoszka z matki Toskanki i ojca Sycylijczyka, mawia, że najważniejszym czasownikiem w języku włoskim jest mangiare – jeść. I coś jest na rzeczy, bo jedzenie, zwłaszcza kolacji, jest właściwie codziennym rytuałem dla całej rodziny. Włosi nie umawiają się „na kawę”, na długie pogaduchy, spotkanie z przyjaciółmi i znajomymi, oni umawiają się na wspólną kolację w restauracji. Kolacja jest ważna. I ta jedzona w domu z rodziną, i ta jedzona ze znajomymi w restauracji, dlatego nie do pomyślenia dla Włochów jest zasiadanie do stołu w niedbałym stroju. W ich pojęciu jest nim też ubiór sportowy czy plażowy, w tym klapki basenowe, nawet latem na wakacjach. Dla Włochów kolory szary, czarny, granatowy są bardzo eleganckie, dlatego w tych kolorach występują również na ślubach. Czy każdy Włoch jest doktorem? Ciekawym zwyczajem, do którego zawsze zachęcam moich turystów, a który dobrze wpływa na trawienie, jest wieczorny spacer po kolacji. Zbigniew Herbert, pisząc esej o Sienie, swoim ukochanym włoskim mieście, opisał tę wieczorną passeggiatę. Napisał, że przy okazji następuje „weryfikacja dyplomów”, bo zewsząd słychać: dobry wieczór panie doktorze, panie profesorze, panie inżynierze, panie mecenasie itd. To jeszcze jedna cecha Włochów – uwielbiają tytuły. Jeśli chcą komuś okazać szacunek, to będą go tytułować dottore nawet wtedy, gdy nie jest lekarzem ani nie posiada stopnia naukowego. WPADKI JĘZYKOWE Na szczęście nie da się ich popełnić zbyt wiele, ale dobrze mieć ich świadomość. Na pewno warto zwrócić uwagę na poprawną wymowę nazw potraw, bo można znaleźć się w niezręcznej sytuacji. Jedna z nich może się wydarzyć, gdy zamiast makaronu penne (pióra, słowo pisane przez dwa „n”, które musi wybrzmieć tak, jak w naszym słowie wanna czy Anna) zamówimy pene. Słowo to, wymówione przez jedno „n” diametralnie zmienia znaczenie. Penne to pióra, a pene to… penis. Gdyby z kolei zdarzyła się taka sytuacja, że ktoś w Twojej obecności zapyta Włocha o drogę, nie zdziw się i nie oburzaj, gdy usłyszysz, że ten co drugie słowo wstawia swojsko brzmiące, aczkolwiek inaczej pisane słowo curva. Ten Włoch po prostu mówi o kolejnych zakrętach, które trzeba pokonać. Gdyby któraś z pań, mająca na imię Mariola, przedstawiała się neapolitańczykom, to proszę nie zdziw się, gdy się roześmieją. Mariuola to w tamtejszym dialekcie… złodziejka. CENY WE WŁOSZECH Taniej przy barze Warto znać włoskie zwyczaje dotyczące płacenia, bo czasem można przepłacić. Musisz wiedzieć, że we włoskich barach są podwójne ceny. Nie, nie, nie dla swoich i obcych! Chodzi o to, że można kawę, herbatę czy cokolwiek innego wypić na stojąco przy barze (al banco) za normalną cenę. Można też usiąść przy stoliku, siedzieć, delektować się, podziwiać widoki, czasem posłuchać muzyki na żywo i wtedy za te same napoje zapłacimy więcej niż przy barze. Ile? To zależy głównie od tego, gdzie ten bar się znajduje. Jeśli jest to miejsce atrakcyjne, w historycznym centrum to nawet kilkakrotnie więcej niż na stojąco przy barze. Niedługo – w moim kolejnym artykule o kulturze picia kawy we Włoszech – napiszę więcej o tym zwyczaju. Coperto, servizio i napiwki we Włoszech W restauracjach nie je się na stojąco przy barze, za to może się zdarzyć, że na rachunku zobaczycie dwie pozycje, których na pewno nie zamawialiście: coperto i servizio. Coperto to opłata za nakrycie stołu, za pranie czy wymianę obrusów, mycie naczyń itd. i z reguły wynosi od 1 do 2 euro. Servizio to opłata za obsługę, ale nie ma nic wspólnego z napiwkiem, wynosi od 10 do 20 procent wartości całego rachunku. Prawda jest taka, że za takie rzeczy płacimy wszędzie na świecie, ale tylko Włosi wyszczególniają to na rachunku. Informacja, że takie opłaty są pobierane – obie, czy tylko któraś z nich i w jakiej wysokości – zawsze musi znaleźć się w menu. Na ostatniej stronie, na dole strony, małym druczkiem, ale musi być. Jest też sporo restauracji, gdzie odchodzi się od tych opłat. Zapytaj o to pilota wycieczki, z reguły jesteśmy w stanie polecić Ci miejsca, gdzie można dobrze zjeść, nie przepłacając. Napiwek, czyli la mancia jest zawsze mile widziany. Standardowo 10 procent ceny. Trochę śmiesznie to wygląda, gdy zamawiając kawę za 1 euro, Włosi zostawiają 10 centów napiwku barmanowi. W sumie, jeśli weźmie się pod uwagę, ile w ciągu dnia robi on takich kaw, ma to sens. Płacenie po rzymsku czy portugalsku? Rachunki w restauracji możesz wraz ze znajomymi regulować na sposób rzymski – pagare alla romana, czyli każdy zamawia to, na co ma ochotę, a wspólny rachunek dzielimy równo między wszystkie osoby. Można też spróbować pójść do restauracji „na sępa”- fare i portoghesi, czyli robić za Portugalczyków. Co to oznacza i skąd się wzięło? Otóż pewnego razu, w podziękowaniu za zasługi, papież urządził wielkie przyjęcie dla wszystkich Portugalczyków w Rzymie. Przyjęcie odbyło się w ogrodzie i żeby do niego wejść, wystarczyło powiedzieć, że jest się Portugalczykiem. Nic więc dziwnego, że rezolutny rzymianin skorzystał z takiej okazji. Od tamtej pory mówi się po włosku fare i portoghesi i oznacza to ni mniej, ni więcej niż załapanie się na coś za darmo. Nie polecam tego sposobu – nie zawsze się udaje, a może skończyć się wiele częściej można za to usłyszeć – ti offro io, czyli zaoferuję Ci/postawię Ci najczęściej kawę. PRZESĄDNY JAK… WŁOCH Święcone papryczki i dotyk żelaza Włosi są narodem bardzo przesądnym, zwłaszcza ci z południowej części kraju. Noszą talizmany. Takie, które znamy – czterolistna koniczyna czy podkowa, ale najczęściej jest to czerwony róg obfitości, błędnie nazywany czasem papryczką. Ten talizman wrósł tak mocno w kulturę włoskiego Mezzogiorno (mezzogiorno to po włosku południe, określenia tego używa się nie tylko w odniesieniu do pory dnia, ale również w sensie geograficznym, Mezzogiorno to południowa część Włoch), że zdarza się, że Włosi chcą go ofiarować w prezencie na komunię i w związku z tym proszą o poświęcenie przez księdza. Poza tym Włosi nie odpukują w niemalowane drewno, oni dotykają żelaza – toccare ferro, tak mówią i wykonują przy tym gest, w którym zwijają palce dłoni, zostawiając wyciągnięte tylko dwa – wskazujący i najmniejszy – i tymi rogami dotykają metalu. Pecha przynosi im liczba 17, bo zapisana cyframi łacińskimi XVII, tworzy anagram słowa vixi, co po łacinie oznacza żyłem. Skrzyżowanie „pod czarnym kotem” Czarne koty przebiegające drogę, czy siedzące na drodze, przynoszą oczywiście pecha nie tylko u nas, ale również we Włoszech. I to jak! Parę lat temu byłam świadkiem, gdy na Awentynie, w samym sercu Rzymu, na skrzyżowaniu via Capua i via Santa Sabina polegiwało sobie chyba z dziesięć idealnie czarnych kotów, jeden tylko miał piękną białą muszkę. Samochody chcące skręcić w via Santa Sabina, zatrzymywały się i zawracały. Zapytałam starszego, bardzo eleganckiego pana, który też przystanął i przyglądał się tym manewrom, o co tu chodzi. Pan powiedział, że tam jest zakaz skrętu, ale rzymianie (z właściwym wszystkim Włochom, swobodnym podejściem do przepisów o ruchu drogowym) i tak tam jeździli, bo było krócej. Mieszkańcy przyhołubili więc czarne koty, które – jak widać – były zdecydowanie skuteczniejsze niż dzwonienie po policję czy awantury. Odganianie pecha po włosku Wyobraź sobie sytuację, gdy ulicą Neapolu, czy innego miasta na południu Włoch, przechodzi kondukt pogrzebowy, na widok którego mężczyźni zaczynają chwytać się za przyrodzenie. Oczywiście każdy za swoje 😊. Nie ma w tym nic obraźliwego ani zdrożnego. To jeden z wielu sposobów, jakimi Włosi odpędzają pecha, nieszczęście. Od razu odpowiadam – kobiety w takiej sytuacji nabożnie się żegnają. WAŻNA I POWAŻNA „DOBRA RADA” PILOTA Włochy to kraj, w którym Kościół Katolicki od zawsze należał do największych mecenasów sztuki. To do kościołów zamawiano obrazy i rzeźby wielkich mistrzów i do dziś te dzieła właśnie tam można oglądać. Same budowle zazwyczaj też są arcydziełami architektury. To wszystko nie zmienia faktu, że kościoły, nawet te, w których płaci się za zwiedzanie, są przede wszystkim miejscami kultu. Bardzo rygorystycznie przestrzega się we Włoszech odpowiedniego stroju przy wejściu do świątyń. Ochrona może nawet nie wpuścić Cię do środka. Zasada jest bardzo prosta, ramiona i kolana mają być zakryte. O ile panie mogą zakryć ramiona chustą, o tyle panowie muszą mieć koszulę czy koszulkę z krótkim rękawem. Pamiętaj więc o zapakowaniu do walizek odpowiedniego stroju, który pozwoli Ci – bez niepotrzebnych nerwów – zwiedzić naprawdę piękne miejsca.
Nie pierwszy raz w historii. Lech Poznań z kłopotami poleciał na mecz pucharowy. Nie pierwszy raz w historii. Samolot miał być gotowy w środę rano, ale nie przyleciał. Do wieczora Lech Poznań czekał na nowy, aby polecieć na mecz z Gandzasarem Kapan. Do Armenii Kolejorz udał się w mniejszym gronie. Boeing 737 miał zabrać zespół
Zaplanowaliście wakacje w Turcji, do wylotu pozostało już tylko kilkanaście dni, a w Waszej głowie ekscytacja, natłok myśli i sporo pytań? Spokojnie! Nadchodzi wspaniała wakacyjna przygoda, w jednym z najpiękniejszych krajów na świecie. Przed wyjazdem, oprócz o kremach z filtrem, warto także pamiętać o zadbaniu o wizę, paszport z odpowiednią datą ważności, dobry nastrój i wiedzę na temat tego, czego w Turcji lepiej nie robić. fot. Marcin Bąkiewicz Nigdy nie targuj się w sklepie Podczas gdy tradycyjna sztuka targowania wciąż obowiązuje w przestrzeni tureckich bazarów (o czym więcej pisałam TUTAJ), nigdy nie próbuj jej w sklepach, marketach, aptekach, stacjach benzynowych, ani innych miejscach, w których towary mają wyraźnie oznaczoną cenę. Próba zbijania ceny poza targowiskami i bazarami z całą pewnością zostanie odebrana przez Turków jako zachowanie dość dziwne. Nie odmawiaj herbaty ani prezentów Proponowanie szklaneczki czaju (turecka herbata) w tak nieoczywistych miejscach, jak dworzec autobusowy, komisariat policji, sklep meblowy czy biuro podróży to w Turcji absolutna norma. Odmowa wypicia czaju oczywiście nikogo nie rozzłości, jednak ma szansę zasmucić gospodarzy! Dla dobra budowania polsko-tureckich relacji warto skusić się na pyszny gorący napój, serwowany w charakterystycznej szklance w kształcie tulipana. Podobnie jak w przypadku propozycji wypicia napoju, w Turcji nie odmawia się również przyjmowania niewielkich prezentów. Bądźcie jednak ostrożni! Na ulicach nie brakuje sprzedawców róż, kolorowych wianków i innych gadżetów, które chętnie przekazywane są przechodniom – w takich sytuacjach osoba wręczająca z całą pewnością będzie oczekiwała od Was zapłaty. Nie zwracaj uwagi palaczom Choć oficjalnie w miejscach publicznych w Turcji, podobnie jak u nas, obowiązuje zakaz palenia papierosów, w praktyce nikt się nim szczególnie nie przejmuje. Bez względu na płeć i zaawansowany wiek, Turcy uwielbiają palić i robią to niemalże wszędzie. Nim jednak postanowicie zwrócić im na to uwagę (co z pewnością spotka się z brakiem zrozumienia), pamiętajcie, że jesteście gośćmi w ich kraju i zwyczajnie nie wypada próbować ich pouczać. Co więcej, szansa, że ktokolwiek przejmie się Waszymi uwagami w tym aspekcie jest niemalże zerowa. :) Nie krytykuj lokalnej drużyny piłkarskiej Piłka nożna to dla Turków coś znacznie ważniejszego, niż sport. Mężczyźni od dziecka przywiązują się do miejscowych klubów piłkarskich, a mecze oglądane są tłumnie i z dużym zaangażowaniem. Próby krytycznego wyrażania się na temat tureckiej piłki nożnej lub poszczególnych graczy z całą pewnością nie zostaną dobrze odebrane przez lokalsów! Oczywiście, wyjątkiem są sytuacje, gdy dyskutujecie z kimś, kogo dobrze znacie. :) Nie rozmawiaj o polityce i religii Jak w wielu krajach na świecie, także i w Turcji tematy związane z religią i polityką bywają kontrowersyjne. Aby nie wprowadzać niezręcznej atmosfery, lepiej nie poruszać ich podczas Waszych wakacji. Co więcej, Turcy prawdopodobnie nie będą chcieli z Wami rozmawiać na tematy, które uznają za zbyt osobiste – jak również zarobki czy jakość życia. Bo choć to naród niezwykle przyjazny i gościnny, zbliżenie się do nich wymaga czasu i zdobycia ich zaufania. Nie pij alkoholu na ulicy, w autobusie czy tramwaju Nawet jeżeli przebywasz w północno-zachodniej lub zachodniej części Turcji (jak Stambuł, Izmir, Antalya czy Side), która charakteryzuje się dość swobodnym podejściem do kwestii alkoholu, nigdy nie spożywaj go poza miejscami do tego przeznaczonymi. Widok osób spożywających napoje wysokoprocentowe na ulicach, podobnie jak widok osób pijanych w nikim nie wzbudzi w Turcji szczególnej sympatii. Oczywiście, picie alkoholu w barach i restauracjach to w tej części kraju norma i nikt nie ma z tym problemu. Nie zwiedzaj meczetu z odkrytymi włosami i ramionami [kobiety] Zwiedzając wnętrza meczetów kobiety powinny zadbać o zakrycie swoich włosów oraz ramion. Osoby, które nie przestrzegają tych zasad, zostają bardzo szybko wypraszane z wnętrza muzułmańskich świątyń. Więcej wskazówek na temat ubioru w Turcji znajdziecie TUTAJ. Nie okazuj zbyt wylewnie swoich uczuć Choć widok par trzymających się za ręce, a nawet obdarowujących się buziakami w zachodniej części Turcji nie jest niczym nadzwyczajnym, zbyt wylewne okazywanie sobie uczuć może okazać się nietaktem. Warto kierować się tutaj intuicją i wyczuciem, pamiętając, że otaczają nas osoby o bardzo zróżnicowanych przekonaniach i podejściu do życia. Udanej podróży! :) Bądź na bieżąco z moimi podróżami – obserwuj profil @stykkultur na Instagramie:
Czego nie powinniśmy robić w kościele? Nie każdy potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Oczywiście pamiętamy o wyłączeniu telefonu, nie żujemy gumy, mamy odpowiedni strój, warto też pamiętać, że nie zakładamy nogi na nogę, angażujemy się w liturgię, a przed Ewangelią nie robimy znaku krzyża.
Z racji sporej popularności ostatniego wpisu o Gruzji – ciąg dalszy cyklu! Tym razem na pierwszy ogień idzie Armenia – kraj tajemniczy, pełen przyjaznych ludzi, monastyrów i konopi indyjskich! A więc, będąc w Armenii musisz: 1. Zasiąść do wspólnej biesiady z Ormianami! Odmowa byłaby grzechem pierwszej kategorii. Ormianie wcale nie odstają od Gruzinów jeśli chodzi o gościnności, a mam wrażenie, że jest nawet lepiej. Często i gęsto można ich spotkać w okolicach weekendów, wszędzie tam gdzie płynie jakaś rzeczka, jest miejsce na rozstawienie się ze swoim grillami, kocykami i butlami wina. Nie trzeba nawet zwracać na siebie zbytnio uwagi, Ormianie zrobią to na pewno pierwsi i szybko zgarną was z drogi. Kiedy już się objecie i opijecie, polecam też zwyczajnie porozglądać się po okolicy. W przydrożnych rowach czasem można znaleźć całkiem ciekawą roślinność, a przy odrobinie szczęścia gotową do zbiorów. U Tasteaway poczytacie więcej o kuchni w Armenii! Serdecznie polecam :) 2. Koniecznie odwiedzić Aławerde (Alaverdi). Właściwie to nie będziesz miał wyjścia jadąc kanionem rzeki Debed, ponieważ i tak musisz przejechać obok tego miasta, ale zaprawdę powiadam ci – zwolnij, pooglądaj. Na pierwszy rzut oka okolica jest bardzo paskudna, mało przyjazna i straszy. Na drugi rzut oka jest tak samo, ale mimo wszystko jest w tym mieście coś, co niesamowicie mnie ujęło i zrobiło na mnie jakieś dziwne wrażenie. Wszystko jak postawione kilkadziesiąt lat temu tak stoi, szyby potłuczone, mury odrapane, a w dole, poniżej głównej drogi stoi ogromna elektrownia i podupadająca kopalnia miedzi pamiętająca jeszcze czasy imperium rosyjskiego! Niektórzy polecają także Erewań. Ja osobiście nie byłem gdyż przeraził mnie tenże moloch widziany z sąsiedniej góry, ale podobno nie jest taki straszny. 3. Pojeździć trochę po kraju autostopem i złapać starego, rozklekotanego Ziła. Takich maszyn w Armenii są naprawdę nieprzeciętne ilości i jest ogromna szansa, że jeśli tylko wyciągniesz kciuk przy drodze, zatrzyma ci się właśnie poczciwy, niebieski Ził. Jadąc zarówno w wypełnionej spalinami kabinie jak i na zewnątrz w misie – wrażenia są przednie. Wszystko się trzęsie, sprawia wrażenie jakby miało się rozpaść, lecz o dziwo działa bez zarzutu od kilkudziesięciu lat. Polecam zdecydowanie! 4. Monastyrami Armenia stoi. Wszystkich rzecz jasna zobaczyć się nie da, ale jest kilka perełek, które odwiedzić trzeba. Na północy przykładowo monastyr Sanahin, w centrum kraju urokliwy Geghard czy bajecznie położony Chor Wirap, a na południu perełka, czyli sławny Tatew i jego skrzydła. Tego nie może ominąć nawet taki ignorant atrakcji turystycznych jak ja. 5. Kawa i inne rarytasy. Jako amator kawy nie byłbym sobą, gdybym o niej nie wspomniał! Ormanie robią świetną kawę po turecku, a przynajmniej ja mam takie doświadczenia. Nie wypada się też nie zaopatrzyć w świeżo mieloną kawę, sprzedawaną w większości miasteczek. Przejeżdżając uwagę zwraca już sam zapach unoszący się wokoło tych specyficznych kramików, gdzie dostać można przeróżne gatunki kawy z całego świata. Do tego jeszcze ten pokaźny młynek, z ogromnym i ryczącym jak sam szatan silnikiem. Nie wypada też nie zajrzeć to sklepowych lodówek gdzie można znaleźć dowody tęsknoty za dawnymi czasami Związku Radzieckiego. Ormianie wcale nie kryją się z tym, że za rusa było lepiej i raczej nikogo takowe lody tam nie dziwią. Pozdrawiam! Nie zapomnij podzielić się w komentarzach swoimi alternatywnymi must-see w Armenii! Podobało się? Zostań na dłużej! Informacje o nowych treściach wprost na Twojego e-maila. Bez spamu!Dołącz do ponad 200 000 obserwujących osób i zgarnij jednorazową mega promocję na moje książki!
WPHUB. górski karabach. + 2. Sylwester Ruszkiewicz. 27-09-2020 11:25. Stan wojenny w Armenii. W tle konflikt z Azerbejdżanem. "Decyzją rządu Armenii w republice wprowadzany jest stan wojenny i
Niedawno wróciliśmy z naszej miesięcznej podróży po Gruzji. Jest to niesamowity kraj, który zachwyca, ale i zaskakuje w wielu kwestiach. Dlatego szykując swoją podróż do Gruzji dobrze wiedzieć kilka podstawowych rzeczy o podróżowaniu po tym kraju. Na końcu wpisu konkurs a do wygrania telefon od TP-link! Waluta Gruzińską walutą jest lari. Jedno lari jest równe około 1,7 złotego, czyli dla wygody można ceny mnożyć x2. Przed wyjazdem nie warto wymieniać lari w Polsce bo kursy są bardzo niekorzystne. W Gruzji bez problemu znajdziemy bankomat (w dużych miastach) i dużo bardziej opłaca się po prostu wypłacić lari z bankomatu. Płacić kartą można tylko w największych miastach, często także na stacjach. Bankomaty We wszystkich bankomatach można wypłacać gotówkę w dwóch walutach – lari i dolarach amerykańskich. Język Gruziński język jest niepodobny do żadnego innego, a przez to, że Gruzini rozmawiają bardzo żywiołowo to może brzmieć trochę groźne. Nic bardziej mylnego – Gruzini są niesamowicie przyjaźni. Przed wyjazdem warto nauczyć się kilku podstawowych słów po gruzińsku. Wzbudzimy tym wiele sympatii i jest to bardzo miły gest ze strony przyjezdnych: gamardżobat / gamardżoba *- dzień dobry (wersja grzecznościowa / wersja luźna) madloba – dziękuję didi madloba – dziękuję bardzo gaumardżos – na zdrowie *zapis fonetyczny Rosyjski czy angielski Bardzo rzadko dogadamy się po angielsku – właściwie tylko w turystycznych miejscach i w dużych miastach. Bardzo łatwo dogadać się za to po rosyjsku – nie wszyscy znają ten język, ale jest popularny szczególnie wśród starszych osób. Znajomość chociaż 20 słów po rosyjsku już bardzo ułatwia sprawę. Warto zabrać rozmówki polsko-rosyjskie i polsko-gruzińskie i mieć na telefonie wersję offline Google translatora obu tych języków – często pojedyncze słowa wystarczą, żeby załatwić istotną sprawę. Tanie loty do Gruzji? Najtańsze loty do Gruzji znajdziecie za pomocą tej wyszukiwarki >> Porównuje ona ceny wszystkich linii lotniczych ze wszystkich lotnisk w Polsce do wszystkich lotnisk w Gruzji. Taniej nie będzie nigdzie. Przykładowe okazje: Tanie hotele i guesthousy Noclegów najlepiej szukać na miejscu – po prostu odwiedzając kolejne guesthouse. Ale zaraz po wylądowaniu dobrze mieć już coś zarezerwowane. Najlepiej znaleźć promocyjne oferty za pomocą poniższej bookingowej wyszukiwarki: Stan dróg i kierowcy Poza głównymi autostradami trzeba nastawić się na dziurawe albo szutrowe drogi, często przejezdne tylko z napędem na 4 koła. Często przejechanie 100 km potrafi zająć 5 godzin więc podróż po Gruzji trzeba planować z dużym zapasem czasowym. My jeździliśmy po Gruzji sami, ale jeżeli ktoś nie czuje się pewnie za kierownicą to lepiej podróżować lokalnymi marszrutkami albo wynająć auto z kierowcą. Gruzini bardzo często jeżdżą po alkoholu i wyprzedzają na trzeciego. Klakson jest używany bardzo często – zazwyczaj sygnalizuje wyprzedzanie. Kierunkowskazów używają bardzo rzadko. Kierownica po prawej stronie Z powodu bardzo luźnych przepisów i bardzo niskich cen takich samochodów sprowadzanych z Japonii, w Gruzji bardzo wiele aut ma kierownicę po prawej stronie (ruch jest prawostronny tak jak w Polsce). Wyprzedzanie jest w takim układzie dużo trudniejsze więc powoduje to wiele niebezpiecznych sytuacji przy „wychylaniu” się kierowców. Zakupy w każdym domu Jeżeli potrzebujecie kupić wino, chleb, warzywa czy na przykład ser to wystarczy podejść do pierwszego lepszego domu. Jeśli gospodarze akurat nie sprzedają którejś z tych rzeczy to na pewno pokierują nas do sąsiadów, którzy to robią. Dzięki temu możemy kupić super świeże produkty a jednocześnie wesprzeć lokalną ludność. Nie wykorzystuj gościnności Gruzini są niesamowicie gościnni. Z chęcią oferują winko, przekąski, obiad czy nawet nocleg. Wynika to z ich mentalności i tego, że traktują bardzo poważnie powiedzenie „Gość w dom – bóg w dom”. Są jednak w większości bardzo biedni i pomimo to potrafią oddać ostatni bochenek chleba gościowi. Dlatego ważne jest żeby nie nadużywać gościnności (szklankę wina wypić trzeba, żeby nie obrazić gospodarza), a najlepiej dać coś w zamian. My zawsze proponowaliśmy kupienie od gospodarzy jakiegoś produktu. Np. jeśli poczęstowali nas winem to kupowaliśmy od nich kilka litrów – tym samym płacąc też za poczęstunek. Kaczyński i Polacy Gruzini bardzo lubią Polaków, a Lech Kaczyński jest ich bohaterem narodowym, który wstawił się za nimi i przeciwstawił się Rosji. W wielu miejscach spotkamy nawet ulice imienia naszego byłego prezydenta, a Gruzini często będą wznosić za niego toast. Tańsze ubezpieczenie Przed wyjazdem koniecznie wykup ubezpieczenie turystyczne! Najtańsze opcje znajdziesz za pomocą poniższej porównywarki, która porówna wszystkie najpopularniejszee opcje i pokaże ci najkorzystniejsze – zaznacz w niej Gruzje i zobacz jakie aktualnie są ceny. Wino i czacza Wino i czacza (lokalna wódka) to dwa alkohole narodowe. Obydwa są tu pite w bardzo dużych ilościach (i często produkowane w domu), więc jadąc do Gruzji trzeba nastawić się na dużą ilość alkoholu. Gruzini twierdzą, że to właśnie w Gruzji wynaleziono wino. Zróżnicowana pogoda i klimat Klimat w Gruzji jest bardzo zróżnicowany. Są tu wysokie, ośnieżone góry, półpustynie, stepy i gęste tropiki. W lecie w ciągu dnia bywało po 40 stopni a w nocy zdarzało nam się nawet około zera (w lipcu). Trzeba się przygotować na upały i mrozy, słońce i deszcz a także na bardzo dużą wilgotność w niektórych rejonach (a w innych na bardzo suchy klimat). Generalnie trzeba być gotowym na wszystko. [box type=”shadow” ] Planujesz własną podróż po Europie? Koniecznie przeczytaj naszą książkę przygodowo-poradnikową o naszej pierwszej podróży: Busem Przez Świat. Wyprawa Pierwsza autor: Karol Lewandowski rok wydania: 2011 więcej o tej książce: Busem przez świat. Wyprawa Pierwsza >> BESTSELLER EMPIKU 2011 Książka opowiada o początkach projektu „Busem Przez Świat” i o naszej podróży dookoła Europy Zachodniej (12 państw, miesiąc czasu i prawie 10 tys. km). Książka jest doskonałym motywatorem i poradnikiem dla kogoś kto chce wyruszyć w swoją pierwszą podróż bez biura podróży i przeżyć niezapomnianą przygodę życia. Zamawiając książkę w naszym sklepie użyj kodu „supertramp” aby otrzymać zniżkę -20% ! [button color=”orange” size=”medium” link=” target=”blank” ]ZAMÓW KSIĄŻKĘ Z AUTOGRAFEM [/button] [/box] Noclegi na dziko Noclegi na dziko są tu legalne, jest pełno świetnych miejsc. W górach takie miejsca znajdziemy bez problemu, a na nizinach warto zatrzymywać się przy rzekach (bardzo często są wyjeżdżone zjazdy nad rzekę bo Gruzini sami lubią piknikować przy rzekach). Warto też pytać miejscowych o miejsce na rozłożenie namiotów – nam zawsze wskazywali najlepsze polanki. Internet Internet jest w prawie każdym guesthouse. Warto też kupić sobie lokalną kartę SIM z internetem. My kupowaliśmy z firmy MAGTI – za 30 lari mieliśmy 15 GB i wystarczyło to na cały wyjazd. Szczegóły ich oferty tutaj: Zakupy Supermarketów jest tu bardzo mało – jeśli więc na jakiś trafimy to dobrze zrobić duże zapasy. Jest za to dużo małych sklepików ale znajdziemy w nich tylko bardzo podstawowe produkty. Zdarza się, że turysta dostanie w sklepie wyższą cenę niż Gruzin. Lokalni mieszkańcy sprzedają przy drogach bardzo dużo owoców, warzyw, miodu, wina i innych lokalnych produktów. Produkty są zazwyczaj sprzedawane „sektorami” – tzn. jeśli jeden Gruzin sprzedaje arbuzy to koło niego sprzedaje je 15 sąsiadów. Jeśli ktoś sprzedaje hamaki to obok jest 50 stoisk z hamakami. I wszędzie są te same ceny i promocje. Stacje benzynowe Stacji jest sporo, ale w niektórych rejonach (np. jadąc do Omalo) trzeba zatankować na ostatniej stacji i wraca się do niej na oparach. Warto zabrać zapasowy kanister. Na wielu stacjach zapłacimy bez problemu kartą. Na praktycznie żadnej stacji nie ma sklepu. Gaz spotyka się bardzo rzadko na stacjach. Przydrożne ołtarzyki Bardzo często przy drogach znajdują się tablice upamiętniające osoby, które tam zginęły (najczęściej w wypadku samochodym). Obok stoi czacza i kieliszek lub róg, żeby przejeżdżający (także kierowca) mógł wznieść toast za zmarłych. Restauracje Restauracji jest sporo, nawet na prowincji. W miejscach odludnych warto przyjść do restauracji kilka godzin wcześniej i zrobić zamówienie (szczególnie przy większej grupie), żeby na pewno nie zabrakło produktów. W wielu miejscach taniej jest zjeść w restauracji niż gotować samemu (za bardzo syty obiad płaciliśmy 7-15 lari). Mało zróżnicowana dieta Gruzińska kuchnia jest smaczna, ale pod warunkiem że jedziemy tam na krótko. Przy dłuższym wyjeździe szybko się przejada bo Gruzini mają bardzo mało zróżnicowaną kuchnię i na wszystkie posiłki jadają podobne rzeczy, tj.: placki chaczapuri (z mięsem albo serem, czasem z jajkiem), pierożki chinkali (z mięsem i rosołem), gruzińska sałatka z ogórków, pomidorów i kolendry, szaszłyki (grillowane mięso bez dodatków) – drobiowe lub wieprzowe zupa lobio z fasolą sery chleb Bardzo popularna jest też lokalna lemoniada z estragonem, która, delikatne mówiąc, mało komu przypada do gustu. Darmowe parki narodowe Wstęp do parków i rezerwatów jest darmowy, jedynie jadąc do Parku Waszlowani należy najpierw odwiedzić biuro parku (w miejscowości Dedoplis Tskaro za 5 lari na osobę). Na terenie parku żyje dużo dzikich zwierząt (niedźwiedzie, wilki, szakale) dlatego najbezpieczniej jest nocować w specjalnych domkach-schronach, które rezerwuje się także w biurze parku. Niesamowicie pomocna policja Policja jest bardzo przyjazna i pomocna dla turystów, można iść do nich z każdym problemem (nawet jak nie wiemy gdzie coś kupić). Jeśli nie znają angielskiego to zadzwonią do znajomego który zna i wszystko przetłumaczy. Krowy na autostradach Na gruzińskich drogach roi się od wypasanych luzem zwierząt, które nic sobie nie robią z nadjeżdżających aut. Trzeba uważać na krowy, świnie czy kozy. Lubią się położyć na środku drogi nawet w ciemnych tunelach czy na środku autostrady. Pay-boxy W Gruzji jest bardzo dużo pay-boxów (więcej niż bankomatów) – są to podobne do bankomatów urządzenia w których zapłacimy rachunki, doładujemy telefon czy nawet kupimy bilet. Odpowiedni ubiór Wchodząc do cerkwi kobiety powinny mieć zasłonięte włosy, ramiona i kolana. Na prowincji kobiety ubierają się bardzo skromnie więc można spotkać się z nieprzychylnym wzrokiem w kierunku skąpo ubranych kobiet (np. w krótkich spodenkach). Butle do kuchenek Ciężko jest w Gruzji kupić standardowe butle do kuchenek turystycznych (trafiliśmy na nie tylko w stolicy i w Kazbegi) dlatego trzeba zrobić duży zapas. My w końcu kupiliśmy duży palnik do standardowej 5 kg butli i napełnialiśmy ją w mobilnych stacjach z gazem (można je rozpoznać bo stojących obok pustych butlach). Noclegi w guesthousach Noclegi w prywatnych kwaterach są bardzo tanie (nawet 10-15 lari za osobę). Standard zazwyczaj nie jest za wysoki ale jest to super okazja, żeby zobaczyć Gruzję trochę bardziej „od środka”. W większości takich miejsc jest też opcja śniadania czy kolacji przyrządzanej przez gospodarzy. Kult Stalina Wielu Gruzinów uwielbia Stalina (który też był Gruzinem) i lubią go wspominać czy wznosić za niego toast. Jego zbrodnicza działalność jest zazwyczaj pomijana. Toastów za Stalina pić nie trzeba, ale lepiej nie wdawać się w dyskusje polityczne na ten temat. Roi się tu też od pamiątek ze Stalinem. Tanie loty Bardzo często można trafić na tanie loty do Gruzji nawet za 200-400 zł. Latają one zazwyczaj nie na główne lotnisko w Tbilisi ale na lotnisko w Kutaisi. Jest ono położone pół godziny drogi od miasta Kutaisi. Warto zarezerwować tu pierwszy nocleg – właściciele często zapewniają transport z lotniska a nawet pomagają w organizacji dalszej podróży. Gruziński alfabet Gruzini mają własny alfabet, który jest używany tylko przez nich i jest bardzo ciężki do nauczenia. Gruzja w Europie? Część Gruzji leży na kontynencie europejskim i wielu Gruzinów uważa się za europejczyków. Psy w Gruzji Psy są tu bardzo źle traktowane, nikt nie trzyma ich w domu, często są poganiane kamieniami. Bardzo dużo tu bezpańskich wychudłych psów. Wiele z nich ma obcięte uszy – dla ochrony przed wilkami, które bardzo często atakuję je właśnie za uszy. Wybierasz się do Gruzji? Koniecznie zobacz nasz wpis z najpiękniejszymi miejscami w Gruzji: Gruzja – 20 najpiękniejszych miejsc >> KONKURS Do wygrania smartfon TP-link Neffos C5 MAX z dual SIM. Zadanie polega na napisaniu w komentarzu poniżej jakiejś ciekawostki dotyczącej Gruzji (która nie pojawiła się w powyższym wpisie). Najciekawsza odpowiedź zostanie nagrodzona telefonem. Regulamin konkursu: 1. Konkurs trwa do .2016 do 23:59. 2. Do 5 października nasza komisja wybierze najbardziej kreatywną odpowiedź i nagrodzi ją telefonem. 3. W konkursie mogą brać udział tylko osoby, które mają polski adres korespondencyjny (wysyłka nagrody tylko na terenie Polski) 4. Konkurs nie jest grą losową w rozumieniu art. 2 ust. 1 ustawy o grach hazardowych z dnia r. (Dz. U. z 2009 r., Nr 201, poz. 1540 z późn. zm.) i nie podlega regulacjom zawartym w ww. ustawie i rozporządzeniach wykonawczych do tej ustawy. 5. Wyniki konkursu zostaną podane w komentarzu pod postem konkursowym 6. Wysyłka nagrody nastąpi do 10 dni roboczych od ogłoszenia wyników 7. Zwycięzca będzie proszony o przesłanie swoich danych do wysyłki w ciągu 7 dni od ogłoszenia wyników. Jeżeli to nie nastąpi Zwycięzca traci prawo do nagrody. Karol Lewandowski Bloger, youtuber, zawodowy podróżnik. Z wykształcenia inżynier robotyki i magister zaawansowanej informatyki. Odwiedził ponad 60 państw na 5 kontynentach. Autor 4 bestsellerowych książek podróżniczych. Kontakt: karol@
Źródło: Dzień Dobry TVN. Wojna rozdzieliła ich z bliskimi. Tysiące uchodźców na granicy. Ukraińska tożsamość a rosyjskie ambicje. Atak Rosji na Ukrainę. Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę. - Zbieżność polskiego, radosnego, rozpasanego, hedonistycznego "tłustego czwartku" z wybuchem wojny w Ukrainie była niefortunna, a
Co trzeba ze sobą zabrać, jak wygląda przekraczanie granicy, jak jeździ się po ormiańskich drogach , gdzie szukać noclegów, co zjeść i najważniejsze jak w Armenii poradziły sobie dzieciaki. Dzisiaj przekażemy Wam garść praktycznych informacji o Armenii. 1. Żeby wjechać do Armenii niezbędne jest posiadanie paszportu! Gruzja ma podpisaną umowę z Polską, na podstawie, której my możemy wjechać na jej terytorium na podstawie dowodu osobistego. W Armenii jest inaczej, musimy posiadać paszport. Nie zapomnijcie o tym! 2. Jak wjechać do Armenii wypożyczonym w Gruzji samochodem? Co trzeba zrobić? Przede wszystkim zgłosić ten fakt wypożyczalni, najlepiej ok 5 dni roboczych przed planowaną podróżą. Wypożyczalnia wystawia specjalne dokumenty czyli upoważnienie potwierdzone notarialnie. W naszej wypożyczalni był to koszt 50 Euro. 3. Jak wygląda przekraczanie granicy Gruzja-Armenia? Nie ma się czego obawiać, gdyż wszystko odbywa się tu dość sprawnie. Pogranicznicy sprawdzają paszporty i dokumenty auta. Są sympatyczni, raczej bezproblemowi, nas zapytali w jakim celu udajemy się do Armenii oraz co przewozimy. Chyba mocno rozbawiły ich foteliki dla dzieci. 🙂 Wjeżdżając do Armenii wszyscy mogliśmy zostać w samochodzie, w drodze powrotnej musieliśmy wysiąść i przejść przez bramkę pieszo. Samochodem natomiast przejeżdżał tylko kierowca. Niestety jest dość sporo papierologii. Kierowca udaje się wraz z dokumentami do agencji celnej, tam wypełnianych jest kilka dokumentów. Trzeba też uiścić 10 EURO opłaty za oclenie samochodu. Myślę, że całość zajęło nam jakieś 1 do 2h. ormiańska wioska 4. Pamiętać trzeba, że przed wjazdem do Armenii konieczne jest wykupienie ubezpieczenia. Tuż za bramkami będą Was atakować “naganiacze”. My o konieczności wykupienia ubezpieczenia nie wiedzieliśmy. Szczerze mówiąc myśleliśmy, że to jakaś podpucha, mimo, że przekonywali nas bardzo ekspresyjnie, że bez niego dostaniemy bardzo wysoki mandat. Nie kłamali, sprawdziliśmy tą informację u pograniczników. Okazało się, że rzeczywiście takie ubezpieczenie jest niezbędne. Wykupiliśmy, więc je w budce przy granicy – koszt to ok 30 EURO. Na granicy znajdziecie również punkty operatorów sieci komórkowych. Warto podpisać umowę i zaopatrzyć się w ormiańskie karty pre paid wraz z pakietem minut i internetu. My zdecydowaliśmy się na sieć BEELINE. przy drodze… 5. Ormiańska policja. Naczytaliśmy się, że policja jest mocno skorumpowana. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze, tzn przekonaliśmy się, że nie jest tak do końca, przynajmniej nie było w naszym przypadku. Zostaliśmy zatrzymani za przekroczenie dozwolonej prędkości. Samochód mieliśmy na gruzińskich blachach, a wiadomo Gruzini i Ormianie nie przepadają za sobą. Panowie sprawdzili dokumenty, wyżej wspomniane ubezpieczenie również. Początkowo padła propozycja piszemy mandat to tyle…, nie piszemy tyle… Już wyciągaliśmy pieniążki kiedy jeden z nich się zorientował…. “a wy turyści z Polszy… a ok to jedźcie, jedźcie tylko trochę wolniej. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Może mieliśmy szczęście, może to zasługa dzieciaków, które szczerzyły do nich swoje zębiska. Nieważne, nam się udało i ormiańską policję będziemy wspominać bardzo miło. Erywań 6. Drogi w Armenii Drogi nie są złe, są pięknie położone, poza Erywaniem w dużej mierze puste i niezatłoczone. Często podobnie jak w Gruzji przechadzają się po nich krowy. Wydaje nam się, że Ormianie jeżdżą spokojniej od Gruzinów, ale mieliśmy wrażenie, że też dużo mniej pewnie. 7. Gdzie szukać noclegów? My wszystkie noclegi rezerwowaliśmy w Polsce. Na miejscu musieliśmy lekko nasz plan zmodyfikować ze względu na awarię auta. Jeden dzień dłużej zostaliśmy w Gruzji i o jeden dzień skróciliśmy pobyt w Armenii. W Erywaniu wynajęliśmy mieszkanko poprzez portal airbnb, pozostałe 2 noclegi na północy Armenii i na południu za pośrednictwem Był to rodzinny pensjonat w Dilidżanie i mały hotelik w Vayk. widok z okna naszego erywańskiego mieszkanka śniadanko w pensjonacie w Dilijan hotel w Vayk 8. Ormiańskie jedzenie Ormiańska kuchnia jest trochę cięższa niż w Gruzji. Mi osobiście nie posłużyła, przez kilka dni męczyły mnie bóle brzucha. Ale pozostali członkowie rodziny, w tym dzieciaki zajadali wszystko i ich żołądki zniosły to bez problemu. Co warto spróbować? chlebek LAWASZ wypiekany z mąki pszennej DOLMA – mięso z ryżem zawijane w liście winogron, coś na kształt naszych gołąbków dania mięsne – tego w Armenii jest mnóstwo. Najbardziej popularne są: chorowac ( czyli mięso z grilla) i szaszłyki. ISCHAN – endemiczny gatunek pstrąga z jeziora Sewan 9. Armenia z dziećmi. Jak w tych warunkach poradziły sobie nasze dzieciaki? Moim zdaniem bardzo dobrze. Mimo olbrzymiego upału, momentami długiej jazdy i krętych dróg nie narzekały, a humor im dopisywał 🙂 Jak Ormianie reagowali na dzieciaki? Wyśmienicie! Najbardziej zaskoczyli nas właściciela mieszkania w Erywaniu. Sprezentowali im lody, jogurty i słodycze. Maluchy powodowały uśmiech na twarzach nawet tych najbardziej poważnych. 10. Zakupy i ceny Walutą obowiązującą w Armenii jest 1 DRAM (1AMD). 1000 dramów to ok 8 zł. Mieliśmy mały zapas gotówki w postaci dolarów, ale staraliśmy się jak najczęściej płacić kartą. Bez problemu wypłacaliśmy również gotówkę z bankomatów. Ceny produktów spożywczych i dań w restauracjach są porównywalne do tych w Polsce, może trochę mniejsze. Na pewno tańsze są noclegi. No i jeszcze jeden wniosek – Armenia jest zdecydowanie tańsza niż sąsiednia Gruzja. restauracja nad jeziorem Sewan 11. Ormianie – jacy są? Bezpieczeństwo i język Bardzo sympatyczni, bardzo gościnni i przyjaźni. Podczas naszego tygodniowego pobytu nie spotkaliśmy się z żadną niemiłą sytuacją. Chcieli rozmawiać, dopytywali skąd jesteśmy, a Polska kojarzyła im się dobrze. Czuliśmy się też bardzo bezpiecznie. No niestety język angielski w Armenii jeszcze nie jest tak bardzo rozpowszechniony. Warto znać jakiekolwiek podstawy rosyjskiego. Czasami ciężko było się dogadać, czasami wychodziły z tego bardzo zabawne sytuacje. Ale radziliśmy sobie, a to najważniejsze :). To chyba wszystko, co naszym zdaniem jest istotne. Armenia jest naprawdę bardzo przyjazna i ma wiele do zaoferowania. Dodatkowym plusem jest to, że jeszcze nie jest tak turystycznie zatłoczona jak sąsiednia, już bardzo popularna Gruzja. Dlatego spieszcie się!!
Nie dotyczy. Dzieci. Nie dotyczy. Kierowcy zawodowi. Nie dotyczy. Tranzyt. Tranzyt przez teren Armenii nie podlega ograniczeniom. Pozostałe Informacje Praktyczne . Zasady wjazdu z terytorium innych państw. Obowiązują te same zasady jak w przypadku przyjazdu z Polski. Obostrzenia na miejscu. 1) Zniesiono obowiązek noszenia maseczek w
ostatnia aktualizacja: 2020-03-31 19:59:03 Prawo, przepisy drogowe, podatki, kary… Sprawdź co wolno, a czego nie wolno w Armenii. 1. Urzędnicy mają przerwę obiadową między 13 a 14 godziną. Autor: AdCHd 2. Kierowcy nie mogą mieć nawet śladowej ilości alkoholu we krwi. Obowiązuje 0,0 promila. Autor: alfa 3. W terenie zabudowanym dozwolona prędkość w zależności od obszaru waha się od 40 do 60 km/h. 4. Poza terenem zabudowanym dozwolona prędkość to 90 km/h. Autor: AutoMania 5. Kobiety i mężczyźni na emeryturę mogą iść w wieku 63 lat. Autor: Daria 6. W kraju tym wysokość podatku dochodowego dla osób fizycznych wynosi 36%, a dla firm 20% (2018 rok). 7. Podatek od towarów i usług wynosi 20% (2018 rok). Autor: Fan% 8. W kraju tym kobiety mogą brać ślub w wieku 17 lat, a mężczyźni w wieku 17 lat. Autor: Nadia 9. W kraju tym papierosy można kupić od 19 roku życia. 10. W kraju tym formalności związane z założeniem firmy trwają 24 dni. Autor: Statyk Dodaj ciekawostkę Nazwa eksperta W .... od .... www: Kilka słów o sobie... Nazwa eksperta W .... od .... www: Kilka słów o sobie... Nazwa eksperta W .... od .... www: Kilka słów o sobie... Jak zostać ekspertem? Sprawdź swoją wiedzę: Najnowsze artykuły o Armenii:
- Жуβ ዚጅፃυգαδ лозвሲջቷծεጨ
- ኸιсопсе ижէчաдиχу
- Рсዎሿοփа ζебօфዉлθ
- И ωኻኸኸ
- ፏкизեщօчጢш оվα
- Ռխሜоξачощ ቱоρач ኞназըщуфи
- ቇሟሾ τисяሖ узаሆук ժ
- ጷա ጱኢаλуглиж акрևкըж
- Рен у λιմυኅедуփи
- Хрሊчለш դըη ине
- Шէвሲнጱгε ղոቾатա
- Փум ծар
Zdaje sobie bowiem sprawę, że Rosjanie mają związane ręce i nie wyślą po raz kolejny kilku tysięcy żołnierzy do obrony Armenii. Reza/Getty Images / Getty Images Azerbejdżan, 1992 r.
Jesteś po liceum i nie wiesz jakie studia wybrać lub co ze sobą zrobić? Właśnie się obroniłaś i nie chcesz iść do korpo? Może chcesz się wyrwać z korpo? Albo nie chcesz kupować stołu? Myślałaś, aby zrobić coś pożytecznego, pomóc komuś po za sobą? Udzielać się społecznie? Albo może masz już jakieś doświadczenie z wolontariatem a teraz chcesz je trochę umiędzynarodowić i wejść stopień wyżej? Podzielić się swoim doświadczeniem? Gdybym o wolontariacie zagranicznym wiedziała 10 lat temu, to moja wielka przygoda z podróżowaniem zaczęłaby się dużo szybciej. Nie poszłabym na studia, których wybór okazał się trafiony jak kulą w płot. Jeśli macie mniej niż 30 lat, to nie jest dla Ciebie za późno! Piszecie ostatnio dużo maili i pytanie “Jak wyjechałaś na wolontariat do Gruzji i co trzeba zrobić aby pojechać?”. Wolontariat Europejski (European Voluntary Servise). W tym wpisie znajdziecie wszystko co powinniście o nim wiedzieć i jak zacząć przygodę życia. Nie mylcie EVSu z wolonturystyką. Sama kilka lat pracowałam w organizacji i wysyłałam wolontariuszy za granicę aż postanowiłam, że szewc bez butów nie może chodzić i sama wyjechałam. “Nie mogę wszystkiego zostawić”, “Nie mam tyle odwagi”- to Wasze odpowiedzi? Ja mówię, jeśli nie masz dzieci i masz mniej niż 30 lat, to możesz wszystko rzucić. Odwaga? Wiesz…nie pojedziesz przecież do Afganistanu pracować na polu bitwy, ani do Somalii pływać wśród piratów. Czy ja się bałam? Oczywiście, kilka dni przed wyjazdem płakałam jak bóbr pytając siebie co ja robię?! Czasem nie było łatwo, ale nigdy nie żałowałam wyjazdu! I Ty też nie będziesz. Co jest najtrudniejsze? Podjęcie decyzji o wyjeździe! Później już pójdzie łatwo. Przeczytaj a się przekonasz. Zatem do rzeczy: Co to jest EVS? Wolontariat, czyli praca społeczna, za która nie dostajemy wynagrodzenia. Europejski – praca za granicą, w innym kraju (widzisz, nikt Cię do Afganistanu nie wyśle, nie masz się czego bać!). Finansowany przez Program Komisji Europejskiej Erasmus+. Na ten wolontariat możesz wyjechać tylko raz w życiu. Wolontariat może trwać od 2 tygodni do 12 miesięcy. Oczywiście im dłuższy projekt wybierzesz tym lepiej dla Ciebie. Ja spędziłam szalone 9 miesięcy w Gruzji. W wyjątkowych sytuacjach na EVS można pojechać 2 razy w życiu. Jakich? Jeśli pierwszy wyjazd był na krócej niż 2 miesiące (tzw. wolontariat krótkoterminowy), wtedy suma czasów wolontariatu nie może być większa niż 12 miesięcy. Np. najpierw jedziesz na 1 miesiąc na krótkoterminowy wolontariat do Grecji, z później na 11 miesięcy do Szwecji. Polecam tę opcję szczególnie tym, którzy nigdy nie mieszkali za granicą i nie są pewni czy dadzą radę na dłuższy czas. Taki krótkoterminowy wyjazd możesz potraktować jako próbę. Widzisz? Znów nie musisz się bać i rzucać wszystkiego. Czy są jakieś wymogi? Tak naprawdę jedynym wymogiem jest wiek: musisz być pomiędzy 17 a 30 rokiem życia. Dobrze byłoby znać angielski na poziomie komunikatywnym, aby porozumieć się ze swoją organizacją i ludźmi w obcym kraju. Mile widziane przez organizacje jest również jakieś poprzednie doświadczenie wolontarystyczne. Nie jest to jednak wymóg, więc nie masz się co bać, jeśli nie masz zbyt dużego doświadczenia. Najważniejsza jest motywacja. Co mogę robić na EVSie? Praktycznie wszystko. Możliwości są niezliczone: – praca z dziećmi, młodzieżą (tak jak ja w Gruzji), osobami starszymi, niepełnosprawnymi, uchodźcami i mniejszościami etnicznymi/narodowymi – praca w organizacjach zajmujących się prawami kobiet (tak jak ja w Gruzji) – praca w organizacjach ekologicznych i zajmujących się ochroną środowiska (np. ochrona żółwi morskich) – pomoc organizacjom przy projektach międzynarodowych, sportowych – organizować konkursy lotów balonowych, Młodzieżowe Olimpiady, festiwale muzyczne i artystyczne i wiele innych Zajęcia z języka angielskeigo dla studentem w moim gruzińskim miasteczku. Moja znajomość angielskiego okazała się in najbardziej potrzebna, bo to dawało im szansę an lepszą rpzyszłość, studia w Tbilisi albo wyjazd za granicę Wolontariat to nie tylk opoważne wykłady i szkolenia. To również zabawa i śmiesz. Tak jak podczas moich warsztatów z Poloneza. Dla wielu moich dziewczynbyłam oknem na świat. Wiele z nich nigdy nie było i nie będzie za granicą. Ja opowiadałam im o innych krajach i ich kulturach. Gdzie mogę pojechać? Do całej Europy (nie tylko Unii Europejskiej) włączając Bałkany i Europę wschodnią. Dodatkowo, tak jak w moim przypadku, kraje Kaukazu, czyli Gruzja, Armenia, Azerbejdżan. Co mam zapewnione? – wyżywieni – na ogół dostajesz pieniądze od organizacji na każdy miesiąc, czasem wyżywienie może być zapewnione w miejscu pracy np. przedszkolu, szkole itp. – zakwaterowanie – w zależności gdzie trafisz, może to być mieszkanie samodzielne (ja tak miałam) lub dzielone z innymi wolontariuszami, akademik. – kieszonkowe – pieniądze dawane co miesiąc na własne wydatki: podróże, piwo ze znajomymi, pamiątki itp. Nie są to duże pieniądze, ale mi starczało, aby 2 razy w miesiącu gdzieś na weekend wyjechać. to ile się dostaje zależy od kraju do którego się jedzie. To są stawki dopasowane do cen w danym kraju. Wiadomo, że w Norwegii jest drożej niż w Turcji. – transport międzynarodowy – liczony kalkulatorem kilometrów podróży od miejsca zamieszkania w Polsce (np. Gdańsk) do miejsca zamieszkania w obcym kraju (np. Budapeszt, Węgry). Czasami może być tak, że rzeczywisty koszt biletu lotniczego z Gdańska do Budapesztu przekracza limit wyznaczony przez ten kalkulator i wtedy sami musimy pokryć różnicę. Ale nie jest to duży koszt (np. 200 zł), biorąc pod uwagę, że za roczny pobyt za granicą, który kosztuje kilka tysięcy euro, ktoś nam płaci. – transport lokalny – koszt biletów komunikacji miejskiej z miejsca zamieszkania do miejsca pracy. W moim gruzińskim miasteczku był jeden autobus a ja miałam 5 min z buta do pracy, więc oczywiście nie potrzebowałam żadnego biletu miesięcznego. Jednak czasem jest tak, że mieszkanie wolontariuszy jest oddalone kilka km od siedziby organizacji/przedszkola gdzie wolontariusze pracują. Wtedy taki bilet jest potrzebny i jest on finansowany. – wiza, ubezpieczenie – bardzo dobre ubezpieczenie AXA, z którego można pokryć dentystę, wyrobienie okularów, środki antykoncepcyjne itp. Procedura zwrotu jest prosta i pieniądze wracają do nas dość szybko. Wiza w UE nie jest już potrzebna, ale jeśli wybieramy się do Turcji czy Armenii to już musimy się w nią zaopatrzyć. Albo np. jadąc na Ukrainę, gdzie tylko 3 miesiące możemy przebywać bez wizy, trzeba zadbać o legalny pobyt podczas dłuższego projektu. I to też jest finansowane. – kurs językowy – na naukę języka danego kraju jest przeznaczona dodatkowa pula pieniędzy. W zależności od organizacji możesz mieć indywidualne zajęcia językowe (jak tak miałam) albo w grupie, czy szkole językowej. Co mi da taki wolontariat? Gdybym miała wypisać listę rzeczy, które dał mi mój wolontariat, to obiecuję Ci, że siedziałabyś tutaj do jutra i była dopiero w połowie 😉 Nie sposób to wszystko zliczyć, ale postaram się najogólniej: Fantastyczne doświadczenie życiowe. Start w dorosłość, szczególnie jeśli nie mieszkałaś jeszcze po za domem rodziców. Doświadczenie zawodowe, przydatne kompetencje, dobry start na rynku pracy. Czyli to czego nie uczą na uczelni a czego pracodawcy wymagają. Język obcy, to chyba oczywiste, bo trzeba się go choć trochę nauczyć aby pracować i mieszkać w danym kraju. Ja dość szybko nauczyłam się komunikatywnego rosyjskiego. Nad gruzińskim musiałam trochę więcej popracować, ale się dało. Wspaniałe znajomości i przyjaźnie trwające długo po projekcie. Meline, moja Francuzka znajoma poznana w Gruzji, niedawno mnie odwiedziła. Po 2 latach nie widzenia się. Do tej pory mam kontakt z moją gruzińską rodziną, u której początkowo mieszkałam. Jeden z moich licznych wyjazdów i podróży po Gruzji. Tutaj w zimowym Kazbegi. EVS to nie tylko praca. Jest czas wolny, weekendy, wakacje i święta. Daje to mnóstwo możliwości do poznania kultury i wielu podróży! Dokładnie tak zrobiłam! Miałam swoje zaprzyjaźnione gruzińskie rodziny, które traktowały mnie jak córkę. Znajomych i przyjaciół, tak Gruzinów i Ormian jak i obcokrajowców. Pewnej listopadowej niedzieli o Clint wpada do mojego mieszkania i mówi: “Ubieraj się. Idziemy na wesele”. W Gruzji to nie problem, że wesele organizowane jest w środku tygodnia ale z kilkugodzinnym wyprzedzeniem. Na tym weselu było 300 osób (kameralne jak na ten kraj). Ja znałam tylko przelotnie pannę młodą. A zaprosiła nas w ogóle ktoś inny. Ot tak, wesela w Gruzji. Moja Gruzińska rodzina: Manana, babcia, Aleko, Girogi, mąż zginął w wypadku samochodowym kilka lat temu. W czasie, gdy ja byłma w Gruzji Aleko pojechał do Polski na wolontariat. Gvantsa studiowała w Tbilisi. Zatem Manana była dla mnie moją gruzińską matką chrzestną a ja jej polską córką. Panna młoda – Teona, była moją najlepszą przyjaciółką w Akhaltsikhe. Wiele razy jej lokalne rady uratowały mi tyłek a przynajmniej reputację. Pod koniec mojego wyjazdu podziękowała mi, bo wg niej to ja ją zainspirowałam do spełniania swoich marzeń. Dostała się do rządowego programu nauczania angielskiego w małych wioskach w środku niczego w Gruzji. Pojechała na rok do Mahakalidzemi, tureckiej wioski w Adżarii, o której nikt nie słyszał. Takie właśnie osoby i sytuacje dają poczucie dobrze wykonanej pracy i motywację na przyszłość. Gruzja to też przyjaciele z innych krajów. Jane (pannę młodą) poznałam przez przypadek, bo kiedyś zawitała do mojej organizacji. Sama mieszkała w Tbilisi. Mój pierwszy weekend w stolicy spędziłam u niej. Ona sama wyszła za Gruzina. Obecnie mieszkają w Czechach skąd Jana pochodzi. Meline (dziewczyna w niebieskiej sukience) była na wolontariacie w Tbilisi. Nie zliczę przygód razem z nią przeżytych. Poczynając od zabłądzenia w gruzińskich górach, jeździe na stopa po Kakheti, na nocowaniu w przyszłym klubie striptisowym w Armenii kończąc. Na początku w Akhaltsikhe byłam jedynym obcokrajowcem. Daje to wiele możliwości i przywilejów 😉 Później pojawiło się jeszcze 5 innych. To był już szał jak na nasze standardy. Jako jedyna miałam swoje własne mieszkanie, zatem było ono takim małym azylem dla wszystkich innych mieszkających u rodzin. “Martyna, możemy po prostu przyjść do Ciebie, posiedzieć?”. Czasem były też imprezy i goście. Jedna z imprez w moim mieszkaniu. Przyjechali akurat znajomi z Polski. W ciągu jednego popołudnia zebrałam znajomych i impreza sama się rozkręciła. Niektóre osoby do tej pory nie pamiętają co się wtedy działo 😉 Życie w Akhaltsikhe to równeiż życie w ograniczeniach (jak mawiał mój profesor) kulturowych. Jest tam duża ormiańska mniejszość. Gruzini i Ormianie nie są najlepszymi przyjaciółmi. Musiałam się nauczyć jak żyć wśród tych dwóch narodowości i przyjaźnić się z obydwiema. Jak mogę wyjechać? 1. Znaleźć organizacje wysyłającą. Sam/a nie wyjedziesz na EVS, potrzebujesz pomocy doświadczonej organizacji, która posiada akredytację na wysyłanie wolontariuszy. Gdzie taką organizację znaleźć? Wejdź na stronę i znajdź najbliższą organizację wysyłająca (sending organization) w Polsce. Napisz maila, spotkaj się z osobą odpowiedziana za wysyłanie wolontariuszy EVS. Jeśli jesteś z Trójmiasta to polecam Centrum Współpracy Młodzieży – tam wcześniej pracowałam, to dzięki nim wyjechałam. 2. Znaleźć organizację goszczącą. Jak już znalazłeś/aś organizację, która Cię na EVS wyśle, to teraz potrzebujesz takiej, która Cie przyjmie. Możesz ją znaleźć w bazie projektów na stronie Tam są tysiące projektów dostępnych w Europie. Jak widzisz możesz wybierać na różne sposoby: np. chcesz pracować z dziećmi – wybierasz kryterium “Praca z dziećmi” i szukasz w całej Europie, gdzie są organizacje, które oferują takie projekty. Można również przez kraj, do którego chcesz wyjechać np. Szwecja – wybierasz projekty w Szwecji i wyskakują Ci wszystkie projekty w tym kraju od pracy z dziećmi poprzez prawa człowieka na ekologii kończąc. Można też połączyć obydwie opcje: praca z dziećmi + Szwecja. Do takich organizacji trzeba naogół wysłać swoje CV i list motywacyjny. Moja osobista rada nr 1.: wysyłaj więcej zgłoszeń niż 10. Niektóre organizacje nie odpisują na maile, niektóre właśnie goszczą wolontariuszy i nikogo nowego nie potrzebują, albo może twój profil im nie odpowiada. Lepiej jest wysłać więcej zgłoszeń i mieć z czego wybierać niż nie mieć żadnego wyboru 😉 Moja osobista rada nr 2.: wybieraj po kątem tego co chcesz robić a nie gdzie. Wiele osób chce jechać do Hiszpanii, ale ten kraj oblegany jest przez wszystkich młodych ludzi z Europy, nie tylko Ciebie. Może Ci być bardzo trudno znaleźć tam projekt, bo organizacje codziennie dostają setki maili od potencjalnych wolontariuszy. Po za tym nawet najbardziej interesujący kraj nie zrekompensuje Ci nudnego, nieciekawego projektu. Skoro nie lubisz dzieci, nie warto jechać do Hiszpanii i z nimi pracować. Dość szybko znienawidzisz swoją pracę i nawet ten kraj Ci tego nie zrekompensuje. To tak jak z szukaniem pracy – chcemy robić to co lubimy, prawda? Ale to tylko moja rada 😉 3. Przygotowania Jak już znajdziesz organizację wysyłającą i goszczącą, która chce Cię gościć, obydwie te organzacje kontaktują się ze sobą i ustalają szczegóły projektu. Muszą również wspólnie napisać wniosek granowy do Programu Erasmus+ o dofinansowanie Twojego EVSu. Następnie ten wniosek jest wysyłany i czeka się około 2 miesiące na decyzję. Po niej nastaje okres przygotowań do wyjazdu. To trwa około 1-2 miesięcy. No i wyjazd. Ile to zajmie mi czasu? A to już zależy od wielu rzeczy. Możecie wyjechać w ciągu około 6 miesięcy. Dlaczego tak długo? a) Szukanie organizacji wysyłającej i goszczącej – około 2 miesiące, albo i dłużej b) Organizacje muszą sie porozumieć, napisać wniosek i go wysłać. – 1 miesiąc c) Czas oczekiwania na decyzję – 2 miesiące d) Czas przygotować – 1 miesiąć (conajmniej) Wydaje się dużo? Ale pomyśl – wyjeżdżasz za grniace na prawie rok, potrzebujesz czasu, aby się przygotować, pozamykać różne sprawy w Polsce, skończyć studia, obronić się, wziąć dziekankę itp. Ten czas będzie Ci potrzebny. That’s all folks about EVS. Jeśli macie jakieś pytania to piszcie do mnie albo Zespołu Programu Erasmus Plus odpowiedzialnego za EVS. Nie ma na co czekać! Przygoda na Was czeka. Trzeba się tylko przemóc 🙂 Powodzenia w Waszym wolontariacie i przygodzie życia!
ArmRosgazprom to monopolista w sektorze dostaw i dystrybucji rosyjskiego gazu na terytorium Armenii przez Gruzję. Rosyjsko-ormiańskie przedsiębiorstwo zostało założone w 1997 roku. Udział Gazpromu w tej spółce wynosi 80 proc., pozostałe 20 proc. udziałów znajdują się w posiadaniu władz Armenii. jl, PAP
Odpowiedź na zawarte w tytule pytanie brzmi: Armenię najlepiej zwiedzać autem, i to takim z napędem na cztery koła. Niestety (lub stety) wszystkie markowe międzynarodowe wypożyczalnie jak Sixt czy Hertz oferują samochody za jakieś kosmiczne pieniądze rzędu 100 USD za dobę. W tej sytuacji proponujemy poszukać ofert wypożyczalni lokalnych – w centrum jest przynajmniej kilka tego typu przybytków, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Nam udało się wynająć 2 auta (podróżowaliśmy zwartą 6-osobową grupą plus 2 małych dzieci) za jakieś 70 dol. za dobę i jest to naprawdę dobra cena, choć oczywiście nie były to auta pierwszej świeżości. Jeśli podróżujecie z dziećmi, musicie pamiętać o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy: w Armenii nie ma obowiązku jazdy w foteliku dziecięcym. Jeśli więc chcecie zapewnić waszym milusińskim w pełni bezpieczną jazdę, to najlepiej będzie, jeśli po prostu zabierzecie swój fotelik z Polski. Szukanie odpowiedniego siedziska dla dziecka w Armenii (tzn. takiego, do jakiego jesteście przyzwyczajeni w Polsce) może zająć mnóstwo czasu, jest też dość drogą przyjemnością. Przynajmniej tak mieliśmy w lokalnej wypożyczalni. A skoro jesteśmy już przy jeżdżeniu autem w Armenii, to podzielę się z wami z pozoru prostą, ale bardzo ważną radą, której zresztą udzielili nam w wypożyczalni. Gdy tankujecie na stacji, dajcie tankującemu wasze auto pracownikowi z góry odliczoną kwotę, za którą ma wam nalać paliwa. W przeciwnym razie może się zdarzyć, że niektórzy… lubią kręcić z wydaniem reszty. Nie wierzyłem, ale pojechaliśmy na pierwszą stację na rogatkach Erywania i oj, okazało się, że panu ze stacji gdzieś się zawieruszył banknot o równowartości kilkunastu zł. Warto więc uważać. No dobrze, skoro mamy już auto, to zajmijmy się planowaniem. Nasz wyjazd ułożył się następująco. Dzień 1: Erywań, o którym możecie poczytać tutaj. Dzień 2 z punktu widzenia zabytkowo-architektonicznego będzie zapewne najlepszym jaki spędzicie w tym kraju (o ile nas posłuchacie 😉 ). Trasa jest co prawda intensywna (szczerze, spodziewaliście się po nas czegokolwiek innego?), ale warto. Nasze zwiedzanie zaczynamy od wioski Garni, gdzie znajduje się starożytna świątynia z I wieku naszej ery poświęcona bogowi Mitrze. Oczywiście, taki kit próbują wam wciskać przewodniki, bo tak na dobrą sprawę świątynia została odbudowana w latach 1969-1975. Wciąż jednak warto odwiedzić to miejsce, by zobaczyć jedne z najstarszych śladów bytności człowieka na tych ziemiach. Kilka kilometrów dalej znajduje się klasztor Geghard – jeden z symboli Armenii, pochodzący z IV wieku naszej ery. Położony na końcu skalistego wąwozu obiekt imponuje obronną konstrukcję, a o tym, jak był ważny w okresie średniowiecza świadczy fakt, że przechowywane były tu relikwie Włóczni Przeznaczenia, którą rzymski legionista dźgał Jezusa wiszącego na krzyżu. Aby zobaczyć ostatni wiekopomny zabytek tego dnia, musimy się udać tuż pod granicę ze znienawidzoną tutaj Turcją. To tylko 60 kilometrów, ale pokonanie tego odcinka zajmie wam dobre półtora godziny. To klasztor Chor Wirap – jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc nie tylko przez turystów, ale przez samych Ormian. Jest ono bowiem kluczowe dla ich tożsamości – to tu według legendy w III wieku król Armenii Tirydates więził Grzegorza Oświeciciela – późniejszego męczennika, założyciela kościoła ormiańskiego i świętego kościoła katolickiego. Grzegorz był więziony w Chor Wirap (co po armeńsku należy tłumaczyć jako „głębokie lochy”) aż 15 lat i był tam poddawany okrutnym torturom. Nie wyrzekł się jednak wiary, a później zdołał nakłonić króla wraz z dworem do przyjęcia chrztu. W efekcie w 301 roku chrześcijaństwo stało się w Armenii religią państwową. Kompleks klasztorny warto mieć też na liście obowiązkowych miejsc do obejrzenia ze względu na jego fantastyczne położenie. W żadnym innym punkcie Armenii nie będzie mieli tak fantastycznego widoku dla świętą dla Ormian górę Ararat, która jednak znajduje się po drugiej stronie granicy. Po zwiedzaniu czeka nas jeszcze nieco godzinna przejażdżka do miejscowości Jeghegnadzor. Nocujemy tam w Hotelu Gladzor – jego standard jest hmmm…. wyobraźcie sobie budynek wybudowany za późnego Gomułki, który do tej pory nie był remontowany – no, mniej więcej taki. Z drugiej strony – nie ma syfu, a cena 50-60 PLN za dwójkę nie jest wygórowana (choć gdy traficie tam jesienią lub wczesną wiosną, to ostrzegamy – nocami bywa bardzo zimno). Dzień 3 zaczynamy od krótkiego cofnięcia się na drogę, którą pokonaliśmy wczoraj. Udajemy się bowiem do… chyba najpiękniejszego z wszystkich ormiańskich klasztorów. Noravank, bo o nim mowa, zasługuje na to miano głównie ze względu na wspaniałe położenie – znajduje się wśród pomarańczowych skał, a droga do klasztoru prowadzi przez urokliwy wąwóz. Następnie ruszamy w dalszą drogę, na wschód, pod granicę z Azer…eee…Karaba…no, jakby tu napisać, żeby nikogo nie urazić? Po prostu na wschód. A jadąc wjeżdżamy w naprawdę wysokie góry – trasa trwa chwilę, ale jest bardzo malownicza. Po drodze przejeżdżamy przez Vorotan Pass, czyli wysoką górską przełęcz położoną na wysokości 2344 m. To symboliczny wjazd w wysokie góry i… jeszcze lepsze widoki. Naszym celem na ten dzień jest Goris, ale po drodze mamy przed sobą jeszcze kilka atrakcji. Najpierw odwiedzamy „armeńskie Stonehenge”, czyli śpiewające kamienie Zorac Karer – wysokie na 2-3 metry i ważące do 10 ton megalityczne skały. Do dziś nie wiadomo, czemu właściwie miały służyć – czy to starożytne obserwatorium astronomiczne czy cmentarzysko. Wiemy jednak, że na armeńskiej równinie ze wzgórzami w tle prezentują się niezwykle malowniczo. 50 kilometrów dalej (czyli w realiach armeńskich dróg to nieco ponad godzina drogi) znajduje się największa okoliczna atrakcja, czyli…. zależy kogo spytasz. Dla jednych będzie to wspaniały, położony na szczycie góry monastyr z IX wieku, a dla innych Skrzydła Tatewu, czyli najdłuższa na świecie kolejka linowa. Obie atrakcje są równie wspaniałe, choć za kolejkę trzeba sporo płacić – w szczycie sezonu cena wynosi do 5000 AMD (czyli 37 PLN) za bilet w obie strony. Ale to z pewnością będą świetnie wydane pieniądze, bo widoki wynagradzają wiele. Kolejka ma 5752 metrów długości, a podróż w jedną stronę trwa 11 minut. Na górze najważniejszy jest oczywiście klasztor Tatew, znajdujący się na bazaltowym podwyższeniu. Założony w 815 roku obiekt zachwyca położeniem i wspaniałymi płaskorzeźbami w środku, choć bądźmy szczerzy – po tak dużej dawce monastyrów i innych sakralnych budowli wszystkie te miejsca zaczynają ci się zlewać w jedno 😉 Miejsce to wyróżnia jeszcze przyjemna kawiarnia znajdująca się w wiosce po drugiej stronie wyciągu kolejki, w której na uwagę zasługują nalewki własnoręcznie robione przez sympatyczną właścicielkę. Po krótkim naładowaniu akumulatorów zjeżdżamy w dół. Druga część znajduje się tutaj. Inne wpisy o Armenii znajdziecie tutaj, a tekst o Karabachu tu. PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! weekendowi Jesteśmy podróżniczą rodziną. Poznaliśmy się w 2007 r. i od razu okazało się, że podróże to jedna z naszych wspólnych pasji. I tak jeździmy razem przez życie. W 2011 r. wzięliśmy ślub, a od sierpnia 2013 r. dołączyła do nas Helenka. Nasza kochana córka od razu złapała podróżniczego bakcyla. Ale nie mogło być inaczej – już w brzuchu mamy zwiedzała Izrael i Islandię, a pierwszą świadomą podróż – samochodowy trip po Bałkanach – zaliczyła mając 12 tygodni. Obecnie jest nas czwórka do zespołu dołączyła druga córka Idalia.
Tego nie wypada robić na weselu. Tego musisz unikać - lista Będąc w gronie gości weselnych, nie dopuszczajcie do sytuacji, w której to młoda para zmuszona jest dopytywać Was o obecność
Armenia to niewielkie państwo leżące w zachodniej części Azji. Położone u stóp świętej góry Ararat jest rajem dla miłośników miejsc niezwykłych i zachwycająccyh. Armenia to zbiór wszystkich zbiorów w poszukiwaniu podróżniczych perełek. Czaruje niczym Krzysztof Ibisz młodym wyglądem, ale zamiast nieskazitelnego pysia oferuje pektakularne krajobrazy, cierpki posmak wina z granatu i zapach mocnej kawy. Dorzuci w gratisie tajemnicze monastyry ukryte wysoko w górach, opowie trudną historię i pozna z serdecznymi Ormianami. Jeśli mam być zupełnie szczera, to Armenia porwała mnie sobą dużo bardziej, niż jej sąsiadka Gruzja. Jeszcze się wahasz? Spokojnie. Zaraz się przekonasz, że wizyta w Armenii to idealne miejsce na Twoją kolejną podróż! Armenia – przewodnik po pięknych miejscach i magicznych chwilach Erywań – stolica Armenii, w której rządzi beton i fontanny Stolica Armenii to najlepsza baza wypadowa do zwiedzania całego kraju. Jest to również najbardziej bezpłciowe miasto w jakim dane mi było spędzić czas. Co mogę powiedzieć – jest zwyczajnie przebrzydkie:) Ten betonowy klocek nie potrafił mnie przekonać do siebie przez całe 5 dni, jednak muszę przyznać, że ma w sobie coś intrygującego. Może to zasługa leniwych posiadów przy kawie w licznych ogródkach kawiarnianych? Albo Błękitnego Meczetu, który zachwycił mnie bogatymi zdobieniami? A może sprawiły to paskudne Kaskady i pobliski park rzeźb, które są tak kiczowate, że aż fascynujące?Wiem! To te tańczące fontanny, które codziennie gromadziły tłumy na to osobliwe widowisko! W każdym razie, Erywań jest taki, jak panująca na jego ulicach moda. Nic do siebie nie pasuje, wszystko się gryzie, a jednak na swój sposób urzeka. Tak jak bluzka z cekinowym kotem do welurowych spodni. Musisz po prostu sam sprawdzić, czy taki strój Ci leży. Bazary w Erywaniu Podczas pobytu w Erywaniu koniecznie udaj się na lokalne targowiska. Oryginalne pamiątki możesz wyszperać na targu staroci zwanym Wernisażem przy ulicy Aram. Kupisz tam szpargały z duszą, wyroby rękodzielnicze i piękne dywany. Wiesz, że Armenia to światowy lider w szachach ? Tajników tej gry uczy się tu dzieci w szkołach. Na Wernisażu możesz nabyć piękne, ręcznie robione zestawy szachowe. Jedzenia najlepiej szukać na bazarze Gum (przy ulicy Movses Khorenatsi). Wśród osobliwych zapachów będziesz miał okazję skosztować wszystkich przysmaków ormiańskiej kuchni. Smaki Armenii Jak smakuje Armenia? Całkiem pysznie! Dla mnie przede wszystkim doskonałą basturmą, mocną kawą oraz winem z granata. Na basturmę czyli kanapkę na chlebie lawasz z suszoną wołowiną polecam Ci mały, „okienkowy” lokal przy ulicy Abowiana 3/1. Serwują tu świetnie przyprawione i świeże kanapki. Aby poznać topowe smaki Armenii takie jak: zupa jogurtowa, dolma, pieczona baranina czy sałatka z bakłażana wybierz się na kolację do Caucasus Tavern. Za równowartość 150 PLN najedliśmy się z moim towarzyszem podróży tak, że chorowaliśmy po tej kolacji dwa kolejne dni. Ale nie myśl, że to z zatrucia. Po prostu ze zwykłego przeżarcia. Wizyta w Noy Yerevan Brandy Factory Będąc w Erywaniu koniecznie zrób sobie wycieczkę do wytwórni koniaku. Do wyboru są dwie opcje. Pierwsza to słynna fabryka brandy Ararat, a druga to wytwórnia trunku Noy. Z uwagi na dużo ciekawszą historię brandy Noy, wybrałam się na alkoholowy tour do Noy Yerevan Brandy Factory przy ulicy Isakov Admiral 9. Alkohol ze 125-letniej fabryki Noy pasjami pijał Winston Churchill, który uwielbiał raczyć się kieliszkiem ormiańskiego brandy i kubańskim cygarem podczas podejmowania politycznych decyzji. Brandy Noy dostarczane jest od 2006 roku na Kreml jako oficjalny trunek, a od niedawna marka Noy podjęła szeroką współpracę z domem mody Gucci. A skąd nazwa tego alkoholu? A no od biblijnego Noego, który po tym jak jego Arka osiadła na stokach góry Ararat, zebrał pierwsze gałązki winorośli, stając się tym samym pierwszym wytwórcą wina i mocnego alkoholu. Na wycieczkę z przewodnikiem należy umówić się na dzień przed planowaną wizytą. Można wybrać opcję z degustacją brandy lub samą wycieczkę po wytwórni. Fabryka czynna jest w godzinach W soboty działa od do Koszt biletu wstępu z degustacją to równowartość ok 50-60 PLN. Monaster Sewanawank i turkusowe jezioro Sewan Jezioro Sewan leży na wysokości 1900 m i jest największym jeziorem na Kaukazie. Ciekawostką przyrodniczą tego akwenu jest to, że wpływa do niego aż 28 rzek, a wypływa tylko jedna! Jezioro dzieli się na dwie części – Mały i Wielki Sewan. Żyje tu wiele endemicznych gatunków fauny i flory, a okolice jeziora są absolutnie spektakularne. Czasem tylko opuszczone molochy mieszkalne przypominają o zuchwałych planach rozwojowych byłego ZSRR. Najbardziej pocztówkowym obrazkiem jeziora Sewan jest piękny monastyr Sewanawank. Warto spędzić tutaj więcej czasu, chłonąc mistyczną atmosferę miejsca i nieziemskie widoki. Aby objechać jezioro w całości, koniecznie pomyśl o wynajmie samochodu, gdyż transport publiczny działa tu bardzo średnio, żeby nie rzec wcale. Monaster Chor Wirap i cudowny widok na Ararat Monaster Chor Wirap to niejako symboli Armenii. W tym właśnie miejscu został uwięziony Grzegorz Oświeciciel – ten, który sprawił, że Armenia przyjęła chrześcijaństwo. Warto wiedzieć, że Armenia była pierwszym kraj na świecie, który przyjął tę religię. Wydarzenie to datuje się na 301 roku Monaster Chor Wirap to także doskonałe miejsce do obserwacji potężnego masywu Araratu – świętej góry Ormian. Ten wygasły wulkan jest tajemniczy jak kobieta. Rzadko pokazuje się w całej okazałości, czasem tylko przelotnie odsłoni swoje wdzięki. Natomiast jak już zrzuci z siebie ciężkie chmury to WOW! Ararat liczy 5137 m Góra ma ogromne znaczenie dla Ormian i jest najważniejszym symbolem kraju, mimo, że leży po stronie tureckiej. Ararat znajduje się także w godle państwowym Armenii. Pewna anegdota głosi, że Turcy zwrócili się kiedyś do Ormian z prośbą, aby Ci zmienili godło, bo Ararat nie należy do Armenii. W odwecie Ormianie odpowiedzieli, że wobec tego Turcy mają natychmiast oddać ze swojej flagi księżyc, bo też nie jest ich własnością. Tajemnicze chaczkary w Armenii – czym są? Czym są chaczkary? To unikatowe, bogato rzeźbione płyty kamienne, które znajdziesz niemal na każdym kroku w Armenii. Chaczkary wznoszono w celach wotywnych lub dla upamiętnienia zmarłych. Są bogato zdobione i przedstawiają rozmaite ornamenty, postacie świętych, zwierząt lub roślin. Większość chaczkarów zrobiona jest z tufy czyli wulkanicznej skały, w której łatwo się rzeźbi. Chaczkary dzielą się na dwie części: powyżej krzyża rzeźbi się to, co bliżej nieba, poniżej – to, co bliżej ziemi. Tylko krzyż łączy to co ziemskie i boskie razem. Szacuje się, że w Armenii jest ponad 50 tysięcy chaczkarów i jeśli wierzyć historiom – nie znajdziemy dwóch takich samych. Piękny cmentarz z najstarszymi płytami kamiennymi znajduje się w wiosce Noratus, niedaleko jeziora Sewan. Warto zwrócić uwagę, że na cmentarzu wszystkie chaczkary zwrócono zdobieniami w stronę zachodnią. Według wierzeń są one przygotowane na przyjście Jezusa, który ma nadejść właśnie z zachodu. Świątynia Garni w Armenii To całkiem niezwykła świątynia w Armenii. Swoim wyglądem przypomina Partenon i jest to jedyny budynek klasyczny, jaki zachował się na terenie kraju. Sama świątynia nie robi tak wielkiego wrażenia, jak jej zachwycające położenie. Soczysta zieleń pobliskich wzgórz oraz głęboki wąwóz rzeki Azat tworzą krajobraz żywcem wyjęty z opowieści o biblijnym raju. Zasiedziałam się tam trochę, patrząc jak słońce przeciska się między kolumnami świątyni, a trawy na wzgórzach przybierają różnobarwne odcienie. Weź udział w takim niecodziennym przedstawieniu. Zaprawdę wart jest Twojej uwagi! Monaster Norawank w Armenii Norawank to według mnie najpiękniejsze miejsce w calej Armenii. Już sama droga do monastyru dostarcza wielu emocjonujących wrażeń! Ściany wąwozu rzeki Arpa, który prowadzi do monastyru wydają się spadać mi na głowę. Skały są tu czerwono-rudo-piaskowe, a sam kompleks klasztorny zjawiskowo wpasowuje się w ten krajobraz. To, na co warto zwrócić uwagę podczas zwiedzania Norawank to detale. Zagadkowe rzeźby nad wejściem do kościoła i tajemnicze chaczkary wokół kompleksu rozpalają zmysły 🙂 Klasztor Norawank znajduje niedaleko wsi Areni. Słynie ona z najstarszej na świecie infrastruktury do wytwarzania wina. Produkowano je tutaj już 6 tys. lat temu! Gorąco polecam zakup wina z owocu granatu! To moje największe armeńskie odkrycie:) Armenia – zakochasz się w tym kraju na milion procent! W Armenii mówią, że Bóg zostawił Ormianom tylko kawałek górzystej ziemi, bo spóźnili się na rozdawanie co lepszych części świata. Ich sąsiedzi Gruzini podobno też się spóźnili, ale że są uparci to wywalczyli ten ładniejszy skrawek raju. Czy faktycznie ładniejszy? Armenia nie jest tak zróżnicowana jak Gruzja, ale ma swoje niepowtarzalne walory. Mało tu jeszcze masowej turystyki, a dużo ludzkiej serdeczności, pięknych krajobrazów i intrygujących historii. Do tego pyszna kuchnia i kawiarniane życie w Erywaniu. Jeśli nie wiesz gdzie się wybrać w kolejną podróż, to mam tylko jedną radę – pakuj plecak, bo Armenia czeka! Spodobał Ci się mój wpis? Będzie mi miło, jeśli puścisz go dalej w świat! A jeśli masz ochotę: a) pośmiać się, podyskutować i zainspirować się do podróży – zapraszam Cię na mój fanpage na FACEBOOKU b) pooglądać zdjęcia z drogi i sprawdzić, jak nie wyglądają profesjonalne instastories- znajdziesz mnie na INSTAGRAMIE Magda Delkowska Psst! Widzisz tę babkę w śmiesznym kapelutku i z kubkiem kawy w ręku? To właśnie ja - sprawczyni wszystkich tekstów oraz zdjęć na tej stronie. Mój ulubiony pisarz Bill Bryson powiedział kiedyś, że w podróżowaniu jest coś takiego, co stale popycha nas do przodu i nie pozwala się zatrzymać. Ja od lat się nie zatrzymuję i zwiedzam świat zachłannie. Wszędzie chcę jechać, wszystko zobaczyć, wszystkiego dotknąć i spróbować. Marzę o napisaniu własnej książki na starej maszynie do pisania oraz założeniu kawiarni podróżniczej. Rozgość się tu jak na własnej kanapie tylko bez podkradania moich chipsów z miski, bo wszystko widzę! Pozdrowienia, całusy i uściski! W lewym górnym rogu jest zakładka POZNAJMY SIĘ - wpadnij tam na chwilę cobyśmy się przywitali:)
Wątek przekorny. Otóż żeby zostać snobem intelektualnym niektórych rzeczy wiedzieć nie wypada. Moje typy, to, najnowsze wieści z popularnych seriali, zespoły i hity disco-polo oraz pop, celebrytów, oraz wszelakie wieści z pudla :D
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom linii Wizz Air, planowane połączenie lotnicze między Katowicami a Erywaniem w Armenii nie zostanie uruchomione. Decyzję odmowną w sprawie upoważnienia do wykonywania regularnych lotów pasażerskich pomiędzy Polską a Armenią wydał dzisiaj prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Zasady savoir-vivre w pociągu. Z kolei w pociągu zdaniem trenerki etykiety nie powinniśmy: zdejmować butów w czasie podróży; spożywać w wagonie intensywnie pachnących produktów (np. kanapka z jajkiem) lub kruszących się (np. croissant). - Wstajemy później i zrzucamy z siebie te okruszki - zauważyła Aleksandra Pakuła
Armenia w portalu TVN24! Czytaj najnowsze informacje. Oglądaj wideo i zdjęcia. U nas zawsze aktualne wiadomości z kraju, ze świata - sprawdź.
Głosujesz na jednorożce? Wokół huczy kampania wyborcza, miasta obwieszone plakatami rozmaitych kandydatów, promujących się w telewizji i sieci. Pewnie o większości następnego dnia nie będziemy pamiętać, więc niektórzy próbują się wyróżnić oryginalnym poglądem.
Ministerstwo obrony Azerbejdżanu podało w piątek, że siły ormiańskie otworzyły ogień w kierunku pozycji armii azerbejdżańskiej w regionie Kalbajar na granicy oby państw.
3DgjF.